#1 Piach w Filiżance – Prolog

#1 Piach w Filiżance – Prolog

Pierwszy dzień zmagań na pustyniach Arabii Saudyjskiej dobiegł końca. Za nami prolog 46. Rajdu Dakar! Zapraszamy na pierwszą odsłonę z serii Piach w Filiżance, w której będziemy Wam relacjonować kolejne etapy tegorocznego Dakaru.

Migawka dnia

Wczoraj uczestnicy ukończyli pierwszy dzień zmagań, podczas którego mogli rozgrzać zarówno siebie, jak i maszyny przed dzisiejszym pierwszym etapem rajdu. W kategorii motocykli po zaledwie 17 minutach i 35 sekundach na mecie prologu zameldował się Tosha Schareina. Co ciekawe, w pierwszej piątce nie było nikogo ze statusem Legend Dakaru, czyli zawodników z ponad 10 startami w rajdzie. Pierwsza motocyklowa Legenda – Sam Sunderland, pojawił się na piątej pozycji z 28-sekundową stratą. W kategorii z najmniejszą ilością startujących zawodników, czyli quad, to Argentyńczycy zdominowali stawkę. Zajęli dwa pierwsze miejsca i odjechali pozostałym zawodnikom o przynajmniej 45 sekund.

#207 EKSTROM Mattias (swe) / BERGKVIST Emil (swe), Team Audi Sport; fot. ASO/Marcin Kin/DPPI


Jedną z sensacji prologu było zwycięstwo Mattiasa Ekstroma. Szwedzka drużyna ścigająca się hybrydowym Audi pokonała 28-kilometrowy odcinek w 16 minut i 30 sekund. Dakarowy Ekspert Nasser Al-Attiyah, który przed startem nie gryzł się w język mówiąc, że zupełnie nie boi się Audi, uplasował się dopiero na 12 pozycji. Na czele stawki T3 znalazł się nasz rodak! Eryk Goczał razem ze swoim hiszpańskim pilotem Oriol Mena dojechali z wielkimi uśmiechami na twarzach w czasie 17 minut i 35 sekund. Niestety nie wszyscy mieli tyle szczęścia… Marcelo Tiglia otworzył rozdział wypadków w tegorocznej edycji Dakaru. Na finiszu prologu Brazylijczyk pojawił się bez niektórych elementów nadwozia oraz… bez opony na lewej tylnej feldze. Siostrzana klasa SSV zaskoczyła wygraną Xaviera de Soultrait. Trzeba zaznaczyć, że francuski kierowca do tej pory preferował jednoślady i jest to jego pierwszy start za kierownicą czterokołowca. W wadze ciężkiej można powiedzieć, że bez zaskoczeń. Holenderska drużyna BOSS MACHINERY TEAM DE ROOY FPT z Dariuszem Rodewaldem na pokładzie zdominowała stawkę wygrywając prolog w kategorii ciężarówek.

Zobacz pełną klasyfikację Prologu.

Polacy na rajdzie

Polaków w tym roku na Dakarze nie brakuje! Trzech zawodników z naszego kraju startuje na motocyklach, dwie załogi w samochodach oraz trzy w klasie Challenger. Wartym odnotowania jest również fakt, że w kategorii SSV pilotem saudyjskiej zawodniczki Maha Al-Hamali jest jastrzębianin – Marcin Pasek. Zaobserwować możemy, że coraz większą popularnością cieszy się kategoria Dakar Classic. Wśród 78 zespołów jadących samochodami klasycznymi, aż cztery pojazdy reprezentują biało – czerwone barwy! W kategorii samochodów Krzysztof Hołowczyc razem z Łukaszem Kurzeją (kat. T1+) uplasowali się na szóstym miejscu. Magdalena Zając i Jacek Czachor (kat. T1.1) wypracowali sobie blisko 5-minutową przewagę nad włoskim zespołem Silvio Totani i Tito Totani. Miejmy nadzieję, że zwycięstwo Eryka Goczała w prologu jest zapowiedzią dobrej passy Polaków na najbliższe dwa tygodnie. Pierwszy dzień zmagań był bardzo obiecujący, a Polacy pokazali świetne przygotowanie do rywalizacji. Będziemy mocno trzymali kciuki za wszystkie drużyny!

#274 ZAJĄC Magdalena (pol) / CZACHOR Jacek (pol), Proxcars TME Rally Team, fot. Proxcars TME Rally Team

Dakarowy Deser

Mamy rok 1988. Rajd Paryż – Dakar, na linii startu stoi ponad 300 samochodów, 183 motocykli i 100 ciężarówek. Wielu marzy o wygranej, dla pozostałych dojechanie do mety będzie wystarczającym osiągnięciem. Nie bez powodu Dakar uznawany jest za najtrudniejszy rajd na świecie. Wymaga on niesamowitej wytrzymałości zarówno maszyn jak i kierowców. Największymi pojazdami biorącymi udział w rywalizacji są ciężarówki, które w pierwszych edycjach pełniły rolę samochodów serwisowych / pomocniczych, przewożąc części zapasowe i jedzenie. Jedną z ponad 100 ciężarówek prowadzi Jan de Rooy. Po udoskonalaniu swojego DAFa przez ponad 6 lat, posiada on jeden z najpotężniejszych pojazdów, które kiedykolwiek wezmą udział w rajdzie. Jan de Rooy w latach 80-tych był dla świata skromnym właścicielem firmy transportowej. Jednak w jego głowie oprócz listów przewozowych pojawiły się niesamowite plany stworzenia największej i najmocniejszej rajdowej ciężarówki jaka kiedykolwiek wystartuje w Dakarze.

Początek
W roku 1982 Jan De Rooy zbudował swoją pierwszą maszynę – DAFa NTT 2800 nazywaną także “De Naus” (tłum. nos). Nazwa wzięła się od położenia silnika przed strefą pasażerską, a nie pod nią. Holenderski przedsiębiorca sam dostosował seryjny pojazd do udziału w rajdzie. Zmiany obejmowały zewnętrzną klatkę bezpieczeństwa, offroadowe opony i kilka innych niezbędnych modyfikacji. Ciężarówkę napędzał 6 cylindrowy silnik o pojemności 11,6 litra, generujący 310 koni i prawie 1300Nm. Rajd ukończyło 9 z 20 ciężarówek, a De Rooy uplasował się na pierwszej pozycji. Nikt nie mógł przewidzieć, że kierowca “Nosa” za sześć lat pojawi się na linii startu z maszyną prawie czterokrotnie mocniejszą od jego pierwszego projektu.

Droga na szczyt
Po zwycięstwie w 1982 roku De Rooy regularnie startował w Dakarze z coraz to mocniejszymi i bardziej szalonymi projektami ciężarówek. Dwa lata po zwycięstwie na linii startu pojawił się DAFem z dwiema kabinami – po jednej na obu końcach pojazdu. Pod każdą z nich drzemał 400-konny, 11,6-litrowy silnik, każdy napędzający po jednej osi. Łączna moc, 800 koni, pozwalał ponad 10-tonowemu monstrum na osiąganie prędkości 180km/h! Niestety przez problemy techniczne ciężarówka nie ukończyła rajdu. To jednak nie zniechęciło szalonego transportera. W kolejnych latach De Rooy rozwijał swoją wizję dwusilnikowego potwora.

TurboTwin X1
Po sześciu latach od pierwszego startu, na linii rajdu Paryż-Dakar pojawiły się dwie ciężarówki zbudowane przez Jana de Rooya – DAF 95 TurboTwin X2 o mocy 990 koni oraz DAF TurboTwin X1 o mocy bagatela 1220 koni. Holender do stworzenia X1 wykorzystał najnowsze rozwiązania. Felgi zamiast ze stali, wykonano z aluminium, co było zupełnym nowum w wadze ciężkiej. Każde koło posiadało dwa zaciski hamulcowe, a parę 6-cylindrowych silników wzmocniono aż sześcioma turbosprężarkami, po trzy na każdy motor. To wszystko doprowadziło do słynnego ujęcia z helikoptera, na którym Jan w DAFie wyprzedza Ari Vatanena prowadzącego Peugeota 405, a to wszystko przy prędkości 200 km/h. Nieoficjalne źródła podają, że X1 potrafił osiągnąć prędkość 240 km/h, co patrząc na wspomniane wcześniej ujęcie, jest bardzo prawdopodobne. Niestety, DAF X2 przy prędkości 160 km/h wrył się w wybój na pustynnej drodze. Pilot Kees van Loevezijn został dosłownie katapultowany z kabiny razem z fotelem i poniósł śmierć na miejscu. Pozostali członkowie zespołu Theo van de Rijt i Chris Ross pomimo poważnych obrażeń uszli z życiem.

Pustynia nie wybacza
Podczas Rajdu Paryż – Dakar ’88 zginęło aż trzech zawodników i cztery osoby postronne, pięćdziesiąt zostało rannych, w tym belgijski motocyklista Andre Malherbe, który po wypadku na resztę życia pozostał sparaliżowany. Drugą śmiertelną ofiarą był pilot Range Rovera prowadzonego przez René Boubet – Patrick Canado. W wyniku kolizji z innym ścigającym się w rajdzie pojazdem Boubet stracił panowanie nad autem i wpadł w tył samochodu serwisowego zespołu Yamahy. Uderzenie było tak silne, że ciało Canado zostało znalezione 100 metrów od miejsca wypadku. Trzecim zawodnikiem, który stacił życie na rajdzie w 1988 roku, był Jean-Claude Huger. Francuski motocyklista wpadł do rowu i uderzył głową o kamień. W stanie śpiączki został przetransportowany do paryskiego szpitala, gdzie zmarł nie odzyskując przytomności. Te wszystkie zdarzenia spowodowały wielką debatę na temat bezpieczeństwa i celowości piekielnego rajdu. Wystosowano nawet apel do papieża w tej sprawie.  W ogniu krytyki zarówno ze strony mediów, zawodników jak i FIA znalazł się Rene Metge odpowiedzialny za przygotowanie morderczej trasy o długości blisko 13 000 km. Kontrowersje budziła również absurdalna liczba uczestników dopuszczonych do rywalizacji. W sumie wystartowały 603 pojazdy, co do tej pory jest rekordem. W wyniku tych napięć w 1989 roku organizatorzy zrezygnowali z udziału ciężarówek w oficjalnej rywalizacji, uznając je za największe niebezpieczeństwo na trasie. Pustynne monstra mogły uczestniczyć w rajdzie jedynie w charakterze samochodów serwisowych.

Wyjątkowe maszyny Jan de Rooya można zobaczyć w muzeum zlokalizowanym w Eindhoven. Upamiętniają one czasy, w których inżynierowie w pogoni za wynikami tworzyli prawdziwe monstra. Nie bez powodu początek Rajdu Paryż – Dakar zbiegł się z końcem rajdowej ery Grupy B, gdy do Afryki wysłano wszystko czym w Europie zakazano się ścigać.

Zdjęcia: Amaury Sport Organisation; Proxcars TME Rally Team; archiwum