Co jeść podczas Le Mans Classic, żeby nie zbankrutować?

Co jeść podczas Le Mans Classic, żeby nie zbankrutować?

Wyjazd na Le Mans Classic to piękna przygoda i z pewnością żaden fan motoryzacji nie będzie nią zawiedziony. Jednak jest kilka drobnych szczegółów, które warto przemyśleć żeby nie zbankrutować, a samo przeżywanie tego cudownego święta uczynić jeszcze lepszym!

Read this article in English 🇬🇧

Chodź na kawę! – to pułapka

Tak, jestem zakochany w Le Mans Classic, a miłość ma to do siebie, że bywa ślepa. W tym roku uświadomił mi to Rafał, który jest uzależniony od kawy. Jest to tego typu natręctwo, że gdy ostatnio lecieliśmy wspólnie do Londynu musieliśmy szukać kawy po całym Luton – mój towarzysz podróży uznał, że nie możemy wyjść z lotniska „bez szybkiej kawki na dalszą drogę”. Ta wielka droga to ok. 15 minut od lotniska, które dzieliły nas od śniadania… i kawy. Dlatego, gdy podczas Le Mans Classic Rafał rzucił – chodź na kawę, postawię Ci! – nie byłem zaskoczony. A kiedy zorientowałem się, że to pułapka? Już samo „postawię Ci” powinno dać mi wtedy do myślenia! Za kawą chodziliśmy dobrą godzinę i zrobiliśmy kilka tysięcy kroków. Swoją drogą tych podczas wydarzenia robi się ponad dwadzieścia tysięcy dziennie. Względem zeszłorocznej edycji, punktów w których można było dostać kawę wydawało się znacznie mniej. Niesmaczną i z przepalonego ziarna kawę skończyliśmy w pośpiechu, bo już czekał na nas Tomek i jego Jaguar!

Jem, bo muszę

Nie lubię jeść na de la Sarthe i robię to raczej z biologicznego obowiązku, bo podczas chodzenia po olbrzymim obiekcie kalorie szybko uciekają. Uważam, że to co można znaleźć w budkach i restauracyjkach na torze po prostu nie jest najwyższych lotów, a widz który już wydał ponad 200 euro na weekendowy bilet wcale może nie być skory do wydania kolejnych 20 – 30 euro za, na przykład, dość podłego hot doga z frytkami i piwo… kilka razy dziennie. Zauważyliśmy, że względem poprzedniej edycji jedzenie w tym roku było słabsze i znacznie mniej urozmaicone. To co niezmienne to cena piwa, które na torze kosztuje 8 euro. Do tego należy doliczyć 2 euro zwrotnej kaucji za plastikowy kubek okolicznościowy. Ten można oddać i dostać z powrotem swoje pieniądze lub zabrać na pamiątkę. Dziennikarze i vip-owie mają do dyspozycji pełen wachlarz udogodnień w tym nieograniczony dostęp do kawy i przekąsek w lożach nad aleją serwisową. Problemem może być to, że wejść do nich strzegą rośli strażnicy, dlatego ja Was dziś zapraszam na obiad do Arnage! 

Odwiedź Arnage!

Zaledwie dziesięć minut jazdy autem od bram toru de la Sarthe znajduje się urocze miasteczko Arnage. Hoteliki i restauracje są tutaj przystrojone w wyścigowym stylu i wszystko żyje wokół zmagań na torze. Po ulicach jeżdżą piękne samochody i panuje cudowna atmosfera. W Arnage ceny są znacznie niższe niż w Le Mans, a przede wszystkim adekwatne do tego co dostaniemy na talerzu. Za cenę torowego hot doga, tutaj spokojnie możemy oczekiwać hamburgera z konkretną ilością mięsa, a nawet całkiem dobrego steka! Naszym ulubionym miejscem na obiad i kolację jest Le 70 Avenue. Jest to niewielka restauracja z dość różnorodnym menu, przystępnymi cenami, a do tego bardzo smaczna! Lokalną przystawką i przysmakiem jest chleb lub bagieta z Rillettes du Mans. Jest to rodzaj smalcu nieco przypominający pasztetową, którego z pewnością warto spróbować – Le 70 Avenue będzie dobrym miejscem aby się o tym przekonać. Siedząc w restauracyjnym ogródku (te w miasteczku najczęściej sąsiadują z główną ulicą) można dobrze zjeść z widokiem na przejeżdżające Fordy GT40 czy klasyczne Porsche. Szczególnie wieczorem można stać się częścią zabawnych gierek – na przykład dołączyć do Brytyjczyków wznoszących toasty na cześć każdego Jaguara przejeżdżającego ową drogą. Niepowtarzalne i klimatyczne! 

Śniadanie w drodze

W zależności od tego, gdzie mieszkacie podczas wyjazdu na Le Mans Classic przejechanie przez wspomniane już Arnage raczej nie będzie problemem, a może okazać się zbawieniem w perspektywie całego dnia. W zeszłym roku mieszkaliśmy w słynnym Hotel de France, gdzie śniadania jadaliśmy w hotelowej restauracji z widokiem na piękne klasyczne auta. W tym roku mieszkaliśmy znacznie bliżej toru w wynajętym domu, dlatego też mogliśmy później wstawać, a przy tym zahaczyć o Arnage na szybkie śniadanie w drodze do Le Mans. Znaleźliśmy sobie świetną piekarnię Feuillette, w której serwowane są bagietki z różnymi dodatkami podawane w zestawie z kawą i czymś słodkim. Najczęściej do takiego zestawu dodawaliśmy jeszcze croissanty na drogę – w końcu jesteśmy we Francji! Na torze ciężko będzie Wam znaleźć typowe śniadanie, do którego jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce, więc lepiej o tym pomyśleć wcześniej. Choć jadaliśmy francuskie specjały, to jedzenie w pośpiechu z pewnością nie ma zbyt wiele z tutejszą kulturą

Piknikuj!

Francuzi się nie spieszą, szczególnie gdy chodzi o jedzenie, a w piknikowaniu prawie dorównują Włochom. Dlatego nie dziwią pikniki rozkładane na trybunach i dookoła całego toru szczególnie w strefie klubów samochodowych. Kosze piknikowe przyjmują najróżniejsze formy i mogą być świetnym rozwiązaniem gdy przyjeżdżasz na wydarzenie z całą rodziną i planujecie spędzić w ten sposób cały dzień. Nam niestety takie rozwiązanie by się nie sprawdziło, bo w bieganiu od padoku do padoku istotna jest redukcja wagi. Ale czyż nie jest to piękne celebrowanie życia?

Tekst: Słwomir Poros Jr.
Zdjęcia: Maciej Jasiński, Tejsted