Moda na ruch! Odwiedzamy Muzeum Motoryzacji i Mody w Maladze
Zdecydowanie nie należę do fanów muzeów. Może dlatego, że do tej pory byłem w niewielu takich, które naprawdę by mnie urzekły. Może to kwestia formy i pewnego konsekwentnego przekazania jakiejś myśli. Nie zmienia to jednak faktu, że wytrwale je zwiedzam, bo są dobrą alternatywą na deszczowe dni. Szczególnie, gdy na Costa del Sol jakimś cudem brakuje słońca.
Museo del Automovil y la Moda de Málaga otwarto w 2010 roku jako muzeum motoryzacji. W 2021 roku do eksponatów samochodowych dołączyła moda i od trzech lat miejsce to funkcjonuje już jako Muzeum Motoryzacji i Mody. Z uwagi na to, że w Hiszpanii wiele rzeczy robi się na opak, albo tylko do połowy, to instytucja zajmująca drugie miejsce (2023) w rankingu Tripadvisora Top Attractions in Malaga powstała z inicjatywy prywatnego… portugalskiego kolekcjonera. Ten sam ranking uplasował muzeum Pablo Picasso, dla którego Malaga była rodzinnym miastem, dopiero na piątym miejscu.
João Manuel Magalhães, z inicjatywy którego powstało muzeum, odziedziczył kolekcję po swoim ojcu João Antonio Magalhães – przedsiębiorcy z branży włókienniczej. Jej losy od samego początku były bardzo wyboiste. João Antonio utracił część swoich samochodów, gdy w 1974 roku w Portugalii wybuchła tzw. Rewolucja Goździkowa. Niektóre z aut udało się przemycić do bezpiecznej Hiszpanii, jednak wiele z nich zostało utraconych na zawsze. Po śmierci ojca, João Manuel postanowił odbudować kolekcję i uzupełnić ją o modele, które dopełniłaby ciągłość historii motoryzacji.
Przez lata João Manuel kolekcjonował i pieczołowicie odrestaurowywał samochody, które wyszukiwał na całym świecie. Co ciekawe jako projektant mody nie miał o tym pojęcia, więc samochody dobierał pod kątem kształtów, unikatowości formy i rzadkości występowania w przyrodzie. Mając na uwadze ten klucz kolekcja staje się naprawdę ciekawym zbiorem, bo w większości są to samochody istotne dla swojej epoki, które coś zmieniły i w określony sposób oddziaływały na czasy, w których powstały. João Manuel zmarł w sierpniu 2023 roku.
Budynek muzeum to obecnie przestrzeń nie tylko wystawiennicza, ale również eventowa. Odbywa się tutaj wiele imprez modowych, kulturowych, ale i premier samochodów. Mury muzeum to stara fabryka tytoniu Tabacalera de Málaga, którą wybudowano w 1927 roku. Przez 30 lat zabudowania niszczały, gdy w 2018 roku za sprawą porozumienia hiszpańskiego rządu i João Manuel rozpoczęto prace remontowe. W zaledwie dwa lata przygotowano budynek pod wystawę. Nad pracami czuwała architekt Carolina Serrano.
Na 6000 metrach kwadratowych rozlokowano trzynaście sal tematycznych, które zabierają zwiedzającego w podróż od początków motoryzacji, przez moją ulubioną epokę, czyli Art Deco, aż po szalone lata 80. w amerykańskim stylu. Wystawa to nie tylko samochody, ale pewnego rodzaju scenki rodzajowe obrazujące charakter danej epoki. Bugatti, Mercedes, Rolls Royce, czy Lancia są sparowane z kreacjami Versace, Diora, Chanel, Lanvin, czy Balmain.
Motoryzacyjni i życiowi puryści nie będą w pełni usatysfakcjonowani. Dlaczego? Przede wszystkim jak przeczytałem w jednej z opinii na Google – muzeum fajne, ale mało nowoczesnych samochodów i brak przewijaka dla dzieci w toalecie. Druzgocące! Ale co może być bardziej dotykające dla czepialskich fanatyków motoryzacji to fakt, że większość eksponatów trzeba określić mianem – takie jak. Na przykład samochód Sonia Delaunay to de facto nie samochód Soni Delaunay, a samochód taki jak Sonia Delaunay. Mimo to samochód w hołdzie artystce to bardzo ciekawy obiekt. Unic L2 pochodzi z 1924 roku, a jego kolorowe malowanie jest uhonorowaniem pewnego trendu do ozdabiania samochodów, który przyjęło się mówić, że zapoczątkowała właśnie Sonia Delaunay w latach 20. XX wieku.
Innym przykładem niech będzie Rolls Royce Phantom III prezentowany jako samochód taki jak Barbary Hutton. Notabene oryginalna limuzyna należąca do amerykańskiej dziedziczki jest w kolekcji Salima Bekkariego w Marrakeszu, którego odwiedziłem jakiś czas temu. I nie do końca samochód w muzeum w Maladze jest taki jak ten zamówiony przez Hutton. Owszem jest to Rolls Royce, ale Phantom I, który fabrycznie został zwężony z obu stron, aby lepiej wpasowywał się w uliczki Casablanki.