Weekend w rytmie Rotta – poznajemy kulturę motoryzacyjną Malty!

Weekend w rytmie Rotta – poznajemy kulturę motoryzacyjną Malty!

Słoneczna i ciepła październikowa Malta – idealne miejsce żeby mocnym akcentem zakończyć tegoroczny śniadaniowy sezon. Razem z wierną ekipą z Polski wybraliśmy się na tę piękną wyspę, aby poznać lokalną kulturę motoryzacyjną, wznieść toast za 5 lat ŚnG, zjeść dobre śniadanie i…niespodziewanie przepłynąć się jachtem. Wszystko w towarzystwie genialnych miejscowych petrolheadów. Zapraszamy na weekend w rytmie Rotta. Zapnijcie pasy!

Prolog

O Malcie i tamtejszej kulturze motoryzacyjnej pisaliśmy już sporo w relacji Sławka z jego ubiegłorocznych wakacji. Gdy po wyjeździe pełen emocji wrócił do tajnej siedziby Śniadania & Gabloty i opowiedział nam czego doświadczył na wyspie, wiedzieliśmy jedno – musimy zrobić tam Śniadanie! Wszystko za sprawą prężnie działającej na miejscu lokalnej społeczności motoryzacyjnej Rotta. Jej założyciele, Matthew i Andrea, poprzez liczne aktywności i wydarzenia integrują entuzjastów motoryzacji na Malcie, dając im przestrzeń do dzielenia się pasją. Szczęśliwi, że odnaleźliśmy maltańskie ŚnG nie mogliśmy nie wykorzystać okazji, żeby zrobić wspólnie coś wyjątkowego!

Sławek na wakacjach nie próżnował i dzięki swoim nadzwyczajnym umiejętnościom miękkim, podsycanym smakiem lokalnego Ciska, błyskawicznie zaprzyjaźnił się z przepełnionymi pozytywną energią chłopakami z Rotta. Mogliśmy więc oficjalnie rozpocząć drogę do pierwszej edycji ŚnG pod palmami. Przygotowania ruszyły już w zeszłym roku. Chcieliśmy przede wszystkim, żeby nasza pierwsza podróż na Maltę pod znakiem Śniadania była przetarciem szlaków przed regularną obecnością na wyspie flag ŚnG. 

Razem z Matthew i Andreą zaczęliśmy obmyślać plan na maltański prolog… Z początkowego pomysłu na wspólne Śniadanie na Malcie szybko wyrósł weekend pełen motoryzacyjnych przygód. Chłopaki zaproponowali, że oprócz samego wydarzenia, zorganizują też dla nas road trip po wyspie, gdzie poznamy kilku podobnych nam pasjonatów i zobaczymy parę ciekawych motoryzacyjnie miejsc. Brzmiało jak wymarzony wakacyjny weekend z domieszką benzyny. 

Poziom ekscytacji rósł z każdą kolejną zajawką dotyczącą wyprawy ujawnioną przez chłopaków z Rotty. Termin wyprawy ustaliliśmy na ostatni weekend października, aby trafić w najprzyjemniejszą do podróżowania temperaturę. W międzyczasie zebraliśmy szaloną 13-osobową grupę, która zaufała nam w ciemno i stanowiła naszą polską ekipę wyjazdową na maltański debiut. Towarzystwo zapewnione, bilety kupione, flagi spakowane – jesteśmy gotowi. Lecimy na Maltę!

Już z okien samolotu dostrzegliśmy jak mała jest to wyspa, mając ją całą w zasięgu wzroku. Malta ma zaledwie 316 kilometrów kwadratowych. Z pogodą trafiliśmy idealnie, choć o to nietrudno – słońce świeci tam ponad 300 dni w roku. Pierwszy dzień upłynął nam spokojnie na spacerach po okolicy, wspólnym obiedzie i posiadówce przy hotelowym basenie na dachu. Wszyscy z niecierpliwością czekaliśmy na piątek – dzień road tripa!

W drogę!

8:00 rano, punkt zbiórki pod jednym z pobliskich hoteli. Zbliżając się do miejsca docelowego już z daleka dostrzegamy na parkingu pięknego klasycznego Jaguara XK120. To jeden z samochodów, które będą nas wozić tego dnia. Chłopakom z Rotty udało się zebrać sporą grupę entuzjastów chętnych urwać się w piątek z pracy, żeby pokazać nam wyspę i spędzić z nami trochę czasu. Flotę uzupełniają Lancia Delta LX, VW Beetle, MG Midget, Daihatsu Charmant, Ford Sierra i Toyota Vitz (japoński Yaris). 

Po zapoznaniu się z całą maltańską ekipą i krótkiej miłej pogawędce rozsiadamy się w samochodach. Na początek przypada mi VW Beetle z 1974 roku, nazwany przez właścicielkę “Bertha”. Yanika to wielka pasjonatka klasycznych samochodów, często biorąca udział w aktywnościach Rotty, a prywatnie – dziewczyna Andrei. Popularny Garbus okazuje się być całkiem przestronnym w środku samochodem, spokojnie mieszcząc w sobie 4 osoby. Plan na ten dzień jest bogaty, więc szybko ruszamy w drogę.

Pierwszym celem wyprawy jest kawiarnia z widokiem na morze na południu wyspy. Yanika opowiada nam po drodze historię Berthy, której jest dziesiątym właścicielem. Zanim samochód trafił w jej ręce brał udział w pożarze, wymagał więc kompletnej renowacji. Po 3 latach pracy udało jej się doprowadzić samochód do obecnego stanu, którym cieszy się podczas weekendowych przejażdżek i uczestnicząc w rozmaitych zlotach i wydarzeniach na wyspie.

Po wyjechaniu z miasta kierujemy się na bardzo malowniczą część wyspy z licznymi serpentynami biegnącymi wzdłuż brzegu. Trasa upływa nam na podziwianiu pięknych widoków, a uroczy dźwięk legendarnego boksera w tle towarzyszy kolejnym ciekawym opowieściom Yaniki o życiu na Malcie. Naładowani pozytywną energią naszej pierwszej przewodniczki zatrzymujemy się na kawę.

Na parkingu właściciel Jaguara, Anthony, pokazuje nam przygotowany przez siebie album z odbudowy swojego samochodu. Ma w nim udokumentowaną całą historię egzemplarza, szczegółowe zdjęcia z procesu renowacji, a nawet screeny rozmów i negocjacji z poprzednim właścicielem. Kryje się za tym niesamowita historia walki o sprowadzenie pojazdu z USA na Maltę. Od momentu kupna i przesłania pieniędzy do transportu samochodu na wyspę minęło ponad 20 miesięcy, pełnych nieprzyjemności, niesłowności i formalnych batalii z poprzednim właścicielem, który nie chciał przekazać samochodu Anthony-emu. Jednym z momentów, które ruszyły sprawę do przodu było… rozpoznanie adresu sprzedającego na jednym ze zdjęć na Facebook-u i udana lokalizacja miejsca przy użyciu map satelitarnych Google, co ostatecznie umożliwiło lokalnym władzom wyegzekwowanie transportu. 

Od tamtego momentu emerytowany Anthony mógł rzucić się w wir renowacji, która pochłonęła go całkowicie przez kolejne 1,5 roku. Pracując często po 12 godzin dziennie w swoim garażu, wzorując się na zdobytych książkach dokumentujących każdy szczegół Jaguara XK120 (które notabene kosztowały go 5000 Euro!) doprowadził swój samochód do stanu konkursowego, z którego w końcu może czerpać satysfakcję jeżdżąc drogami Malty. Poznaliśmy niezwykłą historię więzi człowieka z samochodem, co zdecydowanie nadaje jeszcze większą wartość temu pięknemu Jaguarowi XK120 z 1954 roku. 

Sporo wrażeń, a jeszcze nie minęła dwunasta… Dopijamy ostatni łyk kawy i możemy ruszać dalej. Przesiadam się do najmłodszego w grupie, 20-letniego Massimo. Tylna kanapa w Lancii Delcie nie zapewnia zbyt dużo miejsca na głowę, ale komfort rekompensuje wygodna narzuta na fotele, specjalnie przygotowana na ten dzień przez naszego kierowcę. Massimo opowiada nam, że zawsze chciał mieć Lancię Deltę i ponad rok temu udało mu się taką zdobyć. Teraz jego planem jest przekształcenie wersji LX w HF Turbo. Zapytany czy drogi na Malcie się nudzą, nie ukrywa, że po pewnym czasie zna się tu wszystko na pamięć, ale nadal są niezwykle piękne, a czasem dla urozmaicenia można skoczyć promem na pobliską Sycylię.

Dojeżdżamy do dawnej stolicy Malty – Mdiny. Czeka nas tutaj krótki spacer po tym urokliwym średniowiecznym mieście. Nie mamy zbyt wiele czasu, ale udaje nam się zajrzeć do paru klimatycznych miejsc i zwiedzić kilka pięknych uliczek, które zdecydowanie utwierdzają nas w przekonaniu, że warto wrócić tu na dłuższe zwiedzanie.

Na kolejnym odcinku towarzyszy mi Kurt w Daihatsu Charmant, który zawozi mnie na drugi koniec wyspy na punkt widokowy nad wioską Popeya. To osada stworzona na potrzeby filmu, a obecnie przekształcona w park rozrywki. Położona jest nad piękną zatoką Anchor Bay, a klif na którym zaparkowaliśmy okazał się fantastyczną scenerią do zdjęć. Stamtąd udaliśmy się na obiad w lokalnej restauracji, a w międzyczasie dołączyła do nas sympatyczna para ubrana na żółto pod kolor swojego Porsche 914. Narodowym daniem Malty jest królik i w tym specjalizował się lokal, do którego trafiliśmy. W trakcie oczekiwania na potrawy poczęstowano nas także lokalnymi przekąskami – słodką chałwą, żarobliwie nazywaną przez miejscowych “piaskiem z cukrem” i charakterystycznymi krakersami galetti z pastą z fasoli. 

Kulinarna przerwa upływa nam na miłych rozmowach z naszymi gospodarzami. Poznaję Stefano, który jest wielbicielem klasycznych Fordów. Oprócz Sierry podążającej w naszym konwoju posiada jeszcze Fiestę Mk1, Escorta Mk1, Escorta Mk2 na początku renowacji i… Forda Pumę. Co ciekawe Sierra po 13-letnim postoju w garażu ma przebieg zaledwie 20 tysięcy mil, a Stefano ma jeszcze w rodzinie Peugeot-a 405 z przebiegiem 2 tysięcy mil i fabryczną folią na fotelach! Poznaję też w końcu Andreę, który obiecuje mi, że teraz moja kolej na zajęcie drugiego fotela w MG Midget. Nie ukrywam, że uwielbiam kabriolety i to właśnie tej przejażdżki najbardziej nie mogłem się doczekać.

Kolekcje marzeń

Z pełnym brzuchem po świetnym obiedzie ostrożnie wtaczam się do MG. I tu mocne zaskoczenie. Samochód, który z zewnątrz wygląda jak miniatura prawdziwego pojazdu pozwala mi w pozycji leżącej wyprostować swoje nogi. Magia. Kolejnym etapem wyprawy są wizyty w 3 niezwykłych kolekcjach. Droga do pierwszej z nich znów jest pełna pięknych widoków na morze i bardzo się cieszę, że pokonuję ten odcinek z wiatrem we włosach. Przemierzając kolejne kilometry Andrea opowiada mi o kulisach działania Rotty. Lokalna kultura motoryzacyjna jest bogata i ludzie chętnie biorą udział w licznych inicjatywach, co napędza działania chłopaków. Razem z Matthew poświęcają prawie 100% swojego czasu na rozwój bloga i swoich wydarzeń. Słuchając Andrei czuję od niego pewien powiew wolności i satysfakcji z pogoni za marzeniami, co bardzo mi imponuje. 

Pierwszą z kolekcji, którą zwiedzamy jest The Malta Classic Car Collection. To muzeum prezentujące samochody lokalnego kolekcjonera Carola Galei. Znajdujemy tutaj m.in. Jaguara E-Type, wiele klasycznych Alf Romeo, ale największe wrażenie robi na mnie ogromna liczba modeli i motoryzacyjnych pamiątek. Zadziwiające jak wiele samochodów udało się upchać w tak małej przestrzeni budynku muzeum. Zdecydowanie miejsce godne polecenia!

W dalszą drogę zabiera mnie Stefano. Sierra zaskakuje mnie niesamowicie komfortowymi fotelami i chyba po raz pierwszy tego dnia mam samochód, w którym mogę zapiąć pasy. Kierujemy się teraz do jednego z garaży Anthony’ego, właściciela Jaguara. Anthony całe swoje zawodowe życie spędził na handlowaniu jachtami. Gdy przeszedł na emeryturę jego żona namawiała go, żeby znalazł sobie nową pasję, którą będzie mógł cieszyć się w domowym zaciszu. Jej wyjątkowe wsparcie skierowało go w stronę klasycznych samochodów, na które po wielu latach ciężkiej pracy mógł sobie w końcu pozwolić. Anthony założył sobie cel, że zbierze przedstawicieli z każdego dziesięciolecia począwszy od lat 20. do lat 80. W garażu spotykamy m.in. legendarnego Forda T, klasycznego Rolls Royce-a, bardzo ciekawe i niespotykane Ghia 1500 GT, czy 1 z 4 zachowanych egzemplarzy Sunbeam Talbot z 1954 roku. Do każdego z samochodów Anthony posiada własnoręcznie zrobiony album i o każdym pojeździe opowiada z równie niesamowitą pasją. 

Zachwyceni kolekcją Anthony’ego ruszamy do ostatniego punktu w planie naszej piątkowej wyprawy. Tym razem poznajemy Marka, który gości nas w swoim przepięknie urządzonym garażu. Przeglądając przed wyjazdem różne zdjęcia ukazujące motoryzacyjną Maltę moją uwagę zwracała częsta obecność pewnej włoskiej rajdowej legendy, którą właśnie mam przed swoimi oczami. W samym centrum klimatycznego “showroom-u” na ruchomym podeście kręci się Lancia Stratos. Mark jest wielkim fanem włoskiej motoryzacji. Do tego stopnia, że zrobił sobie tatuaż na sercu z motywem Alfy Romeo, co tłumaczy widok 4 modeli tej marki w jego garażu. Oszołomieni i wykończeni ilością wrażeń w trakcie całego dnia kończymy pierwszą część atrakcji i udajemy się do hotelu. Po tym czego doświadczyliśmy długo nie zaśniemy tej nocy, więc nakręceni pozytywną energią ruszyliśmy jeszcze w miasto, żeby zobaczyć co Malta oferują nocą…

Niespodzianka

Sobota była dla nas dniem odpoczynku. Nie mieliśmy tego dnia żadnych konkretnych planów, mogliśmy więc naładować akumulatory i poświęcić czas na relaks na plaży, czy na zwiedzanie okolicznych miasteczek i stolicy Malty – Valetty. Leniuchowanie przerywa nam wiadomość od Matthew, który oznajmia, że Anthony tak bardzo nas polubił, że zaprasza na rejs swoim jachtem! 

Nie trzeba było długo nas przekonywać. O 17:00 wszyscy zebraliśmy się w porcie w Msida i wyruszyliśmy w 2-godzinny rejs wokół Valletty i jej zatoczek przy wspaniałym zachodzie słońca i opowieściach Anthony-ego. To był piękny wieczór, w którym mogliśmy trochę zwolnić, nacieszyć się swoim towarzystwem i docenić uroki Malty.

Po rejsie Anthony zabrał nas jeszcze do drugiego swojego garażu, gdzie obok m.in. Jaguara E-Type i Porsche 356, trzymał polskiego Fiata 126p, który należał do jego ojca, a teraz zajmuje zaszczytne i sentymentalne miejsce w jego kolekcji. 

Śniadanie pod palmami

Nadszedł kulminacyjny punkt całego wyjazdu – niedzielne Śniadanie! Na Malcie z uwagi na wysokie temperatury życie zaczyna się wcześnie, dlatego wydarzenie startowało już o 8:00 rano, gdy krakowscy śniadanioholicy zwykle przewracają się dopiero na drugi boczek. 

Miejscem spotkania był przepięknie położony nad samym wybrzeżem parking Narodowego Akwarium Malty. Pogoda nas nie zawiodła, co oznaczało jedno – było fantastycznie! Pojawiło się dużo pięknych samochodów i wspaniałych ludzi. Maltańczycy są bardzo otwarci i sami chętnie podchodzili, żeby nas poznać. Z zaciekawieniem wypytywali o Polskę i nasz pomysł wyprawy na Maltę i dzielili się z nami swoimi historiami. Anthony zdecydował się tego dnia wyciągnąć z garażu Talbota, pojawiły się też m.in. dwie Lancie Delty Integrale, czy Porsche 911 Safari. Jego właściciel nie tylko pozwolił nam podpisać się na swoim niezwykłym projekcie, ale też znalazł zaszczytne miejsce na naszą śniadaniową naklejkę. Okolica wydarzenia okazała się też popularnym miejscem niedzielnych przejażdżek, co zapewniło trochę dodatkowych atrakcji w postaci licznych klasyków i supersamochodów kręcących się w pobliżu.

Zobaczcie pełną galerię ze Śniadania na Malcie!

Sharing a passion

Cały event upłynął nam na licznych rozmowach i chłonięciu świetnej atmosfery, którą stworzyli nasi przyjaciele z Malty. Jesteśmy bardzo szczęśliwi i wdzięczni ekipie Rotty, że włożyli tyle serca w ten szalony pomysł i mogliśmy cieszyć się Śniadaniem & Gablotą pod palmami. Cały weekend był wspaniałą podróżą po kulturze motoryzacyjnej Malty i historiach jej reprezentantów. Przez te kilka dni doświadczyliśmy niezapomnianych wrażeń i po raz kolejny przekonaliśmy, że w naszej pasji najważniejsi są ludzie, a samochody to tylko miły dodatek. Dzięki Rotta!

Zdjęcia: Maciek Jasiński, Rafał Pilch