#7 DRUGIE ŚNIADANIE: Marta Matuszczyk–Romańska – motoryzacji na płótnie
Sztuka towarzyszyła naszym Śniadaniom od samego początku. Na przestrzeni kilku lat mieliśmy okazję współtworzyć wiele artystycznych inicjatyw, między innymi dwa artcary – BEKS i Szukalski, które powstały we współpracy z Polish Maters of Art. W sezonie 2022 rozpoczęliśmy projekt WERNIX, który jest naturalnym rozwinięciem naszej idei popularyzacji sztuki. Założeniem jest to, aby podczas śniadaniowych spotkań prezentować prace artystów powiązanych z motoryzacją. Dziś rozmawiam z Martą Matuszczyk–Romańską, której obrazy uświetniły WERNIX w Krakowie, a już niebawem ruszymy z ciekawą wspólną inicjatywą!
Swój pierwszy obraz, który zresztą podarowałaś mężowi w ramach prezentu… zamalowałaś! Jak do tego doszło? To znaczy, że artysta nigdy nie jest do końca zadowolony ze swojego dzieła?
Tak, dokładnie! Zamalowałam ten obraz, ponieważ nie byłam w pełni z niego zadowolona i wdziałam w nim mnóstwo swoich błędów. Było to Porsche 911, marzenie mojego męża. Czy artysta nigdy nie jest do końca zadowolony ze swojego dzieła? W moim przypadku najczęściej jest tak, że potrzebuję czasu, aby dojrzeć do swojej sztuki. Wielokrotnie przeglądając zdjęcia starych prac, mówiłam do siebie – Ej, podoba mi się to!
Uważasz, że we współczesnym malarstwie ważniejsza jest technika czy wyrażenie siebie?
Moim zdaniem, wyrażanie siebie jest równie ważne lub nawet ważniejsze od wyuczonej techniki. Fajnie jest tworzyć to co się lubi, eksperymentować i szukać ciekawych rozwiązań artystycznych. Dobrze wyuczona technika, czy warsztat pracy na pewno bardzo pomagają w malarstwie. Ja idąc do galerii sztuki, szukam w dziełach autentyczności, którą tworzy się nadając indywidualny styl, np. poprzez fakturę, kolory, światło itd. Wystarczy zestawić całą twórczość danego artysty, np. Claude Monet i dostrzeżmy ten wspólny mianownik.
Jak wygląda proces twórczy? Raczej należysz do tych osób, które bardzo długo się zbierają do pracy, pozwalasz dojrzeć swojemu pomysłowi, a później szybko tworzysz, czy raczej konsekwentnie i rzemieślniczo realizujesz swój zamysł?
Proces powstawania obrazu jest dość długi i nie zawsze oczywisty, ale wszystko zaczyna się od inspiracji. Może to być kolor, przedmiot, czy historia. Weźmy za przykład mój ulubiony obraz z Lamborghini Countach. Kiedy tylko zobaczyłam jego kolor, bryłę i te załamania, to totalnie się w nim zakochałam i już wtedy kreowałam koncept na obraz. KONTRASTY! Pomarańczowe nadwozie i turkusowe tło, które zagrało idealnie. Pozwoliło to jeszcze bardziej uwypuklić jego charakterystyczny design. Sam proces tworzenia jest już bardziej skomplikowany. Staram się nie iść prostą drogą i tworzyć coraz bardziej wymagające projekty, które potrzebują poświęcenia znacznie większej ilości czasu i energii.
Motoryzacja chyba nie od początku była tak wyraźnie zaakcentowana w Twojej twórczości, co
sprawiło, że postawiałaś na tę tematykę?
Hmm… Może nie co sprawiło, ale kto? Mój mąż! To on jest wielkim fanem motoryzacji. Zawsze się śmiałam, że oprócz mnie, to kocha jeszcze samochody. Pamiętam, jak zawsze powtarzał, że motoryzacja to także sztuka. Chciał mi pokazać, że to nie tylko blacha, która jeździ od punktu A do punktu B, a również wielkie dzieło, stworzone przez człowieka. Po pierwszej nieudanej próbie namalowania urodzinowej 911, postanowiłam dać sobie kolejną szansę i spróbowałam z mniejszym formatem. Podczas mojej kwarantanny namalowałam Ferrari 250 GTO i wtedy zrozumiałam, że to
co powtarzał mi Wojtek (mąż), faktycznie ma sens. Zobaczyłam, że motoryzacja może być dla mnie wielką inspiracją. Te kształty, kolory i linie nabrały dla mnie innego znaczenia. To był moment, kiedy podjęłam decyzję o malowaniu moto-obrazów. Wcześniej malowałam głównie abstrakcje, portrety, przeważnie na zlecenie.
Głównie malujesz klasyczne samochody, te przełomowe dla historii motoryzacji lub wyścigów. W ogóle wydaje mi się, że uwielbiasz otaczać się klimatem retro, który daje Ci dużo inspiracji. Urodziłaś się w złej epoce, czy to historia motoryzacji wywołuje po prostu tyle emocji i inspiracji?
Czy urodziłam się w złej epoce, tego nie wiem, ale kocham przedmioty z poprzednich dekad. Kobiety wydawały się być bardziej kobiece, samochody kolorowe i eleganckie, a meble dużo bardziej trwałe, i stylowe. Klimat retro pozwala, a czasami nawet nakazuje, zwolnić w obecnym pośpiechu.
Pamiętam, że gdy po raz pierwszy oglądałem Twoje obrazy moją uwagę od razu zwróciło BMW M1 pierwotnie pomalowane przez Warhola w ramach projektu BMW Art Car. Masz jakiś szczególny stosunek do twórczości Warhola?
Moje pierwsze zetknięcie z Warholem było na zajęciach historii sztuki w liceum plastycznym i już wtedy zaciekawiła mnie jego artystyczna twórczość, a najbardziej spodobały mi się jego proste, bardzo kontrastowe kompozycje. O serii BMW Art Car dowiedziałam się dużo później od mojego męża i byłam w totalnym szoku, że m.in. Andy Warhol stworzył coś takiego. Wtedy też postanowiłam dowiedzieć się coś więcej na temat tego projektu i kiedy poznałam koncept Warhola, zaskoczył mnie ponownie – próbowałem wizualnie przedstawić prędkość. Kiedy samochód jedzie naprawdę szybko, wszystkie linie i kolory stają się rozmyte (cyt. A.Warhol) Cała ta historia sprawiła, że chciałam spróbować namalować ten samochód.
Myślałaś może kiedyś o stworzeniu swojego dzieła bezpośrednio na samochodzie wzorem takich artystów jak Rauschenberg, Hockney czy właśnie Warhol?
Tak! Bardzo chciałabym kiedyś stworzyć własny projekt na jakimś klasyku. Może kiedyś pojawi się taka szansa, kto wie…
Denerwujesz się przed swoimi wystawami? Z tego co wiem przed krakowskim WERNIXem nieco się stresowałaś.
Tak, podczas wszystkich moich wystaw zawsze towarzyszył mi stres, ale z drugiej strony pojawiała się też duża ekscytacja. Jest to jednak wyjście spoza czterech ścian swojej pracowni, pokazanie się światu i wystawienie na bezpośrednią ocenę publiczności.
Jak zapatrujesz się na rynek NFT? Myślisz, że to właśnie przyszłość sztuki? Wyobrażasz sobie taki moment, w którym kolekcjonerzy nie będą mieli potrzeby wieszania obrazów na ścianach, bo będą woleli mieć je na pendrivie?
Szczerze? W temacie rynku NFT jestem totalnym dinozaurem i nie do końca go rozumiem. Jesteśmy pokoleniem utraconych wspomnień, ile fajnych momentów utraciliśmy wraz z telefonem, albo zepsutym dyskiem…
Porozmawiajmy o śniadaniu! Jakie są Twoje ulubione poranne zwyczaje, gdy jesteś w domu i masz trochę wolnego czasu to od czego wtedy zaczynasz dzień? Z pewnością mąż przynosi Ci śniadanie do łóżka!
Haha! Śniadanie do łóżka czasem się zdarza, ale to tylko od święta! Moje poranki zaczynam od pieszczot z moimi kochanymi zwierzakami. Mamy dwa psiaki rasy Siberian husky. Z mężem mamy taki podział, że on robi rano kawkę, a ja bawię się w szefa kuchni i przyrządzam pyszniutkie śniadanko. Kiedy tylko nasze brzuszki są już pełne, to zabieramy nasze futrzaki na długi spacer po lesie. Uwielbiam takie dni, kiedy możemy tak troszkę zwolnić i pozwolić sobie na takie slow life, to mi daje dużo energii do działania.
Pamiętasz takie śniadanie, może to było gdzieś na wyjeździe, które wspominasz sobie z uśmiechem na twarzy?
Pamiętam, to było 8 lat temu! W mroźny styczniowy poranek, zabrałam mojego Wojtka na spacer w góry. Zaparzyłam herbatkę w termosie i spakowałam kanapki do pudełka. Wzięliśmy sobie na cel Klimczok, wyjątkowy szczyt w Beskidzie Śląskim. Cała trasę zrobiliśmy w godzinę i po tak wyczerpującym wysiłku, usiedliśmy na ławeczce. Przed nami rozpościerała się przepiękną górska panorama. Czas wtedy stanął w miejscu, a my delektowaliśmy się śniadankiem. To była nasza pierwsza randka.
Niebawem nasi Śniadnioholicy będą mogli spotkać się z Tobą, Mirovvską i jeszcze kilkoma innymi artystkami w naszym wspólnym projekcie. Jak zachęciłabyś naszych Czytelników do udziału w tym wydarzeniu?
Warto odwiedzić to wydarzenie i poznać jak my postrzegamy motoryzację, naszym – kobiecym
okiem!