Zjedliśmy w najlepszej śniadaniowni w Kijowie!

Zjedliśmy w najlepszej śniadaniowni w Kijowie!

Kijów – największe miasto i stolica Ukrainy, 3 miliony mieszkańców, trudna nowoczesna historia z pomarańczową rewolucją i krwawym Euromajdanem na czele, a to wszystko zaledwie 100 kilometrów od mrocznego Czarnobyla. Mieszanka ta daje ogromny turystyczny potencjał, dlatego postanowiliśmy wybrać się do Kijowa na śniadanie.

Geneza

Cała historyczna otoczka i tanie bilety lotnicze zachęcają, aby poznać mroczne sekrety Kijowa na własnej skórze. Mimo to, nasz pomysł na Kijów był troszkę inny. Razem z bliskimi znajomymi potrzebowaliśmy uciec na chwilę od otaczającej nas codzienności. Ciekawi wschodniego klimatu i kultury, chcieliśmy odpocząć w nowym dla nas miejscu, poznać lokalną kuchnię i nocne życie, a także zapomnieć o życiowych problemach. W skrócie – potrzebowaliśmy resetu. Kijów wydawał się idealnym miejscem na mini Kac Vegas.

Miasto kontrastów

Pyrzowice, piątek, 12:00, zaczyna się nasza ukraińska przygoda. Mimo pandemii, kontrola paszportowa przebiega w miarę sprawnie i po nieco ponad godzinie w powietrzu meldujemy się w Kijowie. Na lotnisku Boryspol stajemy jeszcze grzecznie w kolejce do kupna i wymiany kart SIM w telefonach w jednym z przygotowanych do tego zabiegu punktów i zaspokajając nasze uzależnienie od internetu, jesteśmy gotowi na Kijowa.

Do centrum miasta zabiera nas uber. Kijów od samego początku robi wrażenie swoim rozmiarem. W trakcie podróży zwracają naszą uwagę rozległe przedmieścia w postaci ogromnych blokowisk – betonowe, często nawet 30-piętrowe molochy pamiętające szare czasy komunizmu, przeplatają się z nowoczesnymi szklanymi wieżowcami. Takie widoki będą towarzyszyć nam przez cały weekend. Kijów to miasto pełne kontrastów, gdzie bieda miesza się z bogactwem na każdym kroku. 

Kijów motoryzacyjnie

Zbliżamy się do centrum. Przeżywam pierwszy transportowy szok – ogromne rondo, gdzie przy prawej krawędzi jezdni stoją chaotycznie zaparkowane samochody, mocno utrudniające jazdę po okręgu. Kawałek dalej robi się jeszcze ciekawiej. Jadąc 5-pasmową drogą musimy nagle się zatrzymać, aby przepuścić całą grupę nawracających samochodów w zdecydowanie nieprzeznaczonym do tego odcinku drogi. Dodajmy do tego buspas, gdzie także trafiamy na zaparkowane samochody, omijane na centymetry przez lokalnych kierowców taksówek, co razem składa się na naprawdę wymagające warunki dla kierowców. Nasz kolega z ubera przez całą drogę pozostaje jednak niewzruszony. Tak po prostu jeździ się w Kijowie. 

Pozostając w temacie transportu, przyjrzyjmy się lokalnej motoryzacji. Na ulicach Kijowa, tak jak w innych aspektach życia miejskiego, bieda miesza się z przepychem. Zobaczycie tu rozlatujące się Łady i Kamazy, ale jednocześnie w uliczce obok gangsterskie Mercedesy-AMG G63 ochraniać będą Maybacha. G Klasa to jeden z najpopularniejszych modeli samochodów w stolicy Ukrainy, razem z czarną Toyotą Land Cruiser w największych nadwoziach. Zobaczycie je tu na każdym kroku, często w konwojach z ochranianymi samochodami. Wrażenie potęguje jedna rzecz, która od początku budzi we mnie grozę i szacunek – przyciemniane przednie szyby w luksusowych samochodach. Mogę sobie tylko wyobrazić, ile mrocznych sekretów Kijowa i ich bohaterów się za nimi kryje…

Kijów wieczorową porą

Nie ukrywam, że wyjeżdżając do Kijowa nastawialiśmy się głównie na nocne “zwiedzanie”. Kijów nocą ma naprawdę wiele do zaoferowania, zarówno pod względem gastronomicznym, jak i rozrywkowym. Pełno tu klimatycznych knajpek i pubów, z których najbardziej zapadł mi w pamięć Barman Dictat – ukryty na mrocznym dziedzińcu, podziemny pub, do którego wejście przypomina magazynowe wrota. Praktycznie w każdym rejonie miasta natrafialiśmy na świetne i ciekawe miejsca, pełne lokalnych mieszkańców. Podobnie sytuacja wygląda z klubami – każdy znajdzie tu coś dla siebie, od elektronicznych rave-ów, po fortepianowe koncerty. 

Wbrew pozorom Kijów nie jest tani. Nasze wyobrażenie o cenach w tym mieście było zgoła odmienne. Myśleliśmy, że przylatując z Polski z walizką PLN-ów, poczujemy się przez weekend jak królowie życia. Nic z tego. A przynajmniej pod finansowym względem. Ceny w Kijowie są podobne jak w dużych polskich miastach, choć da się też zjeść w Kijowie bardzo tanio. Kebab za 9 zł czy ogromne croissanty z kurczakiem za 7 zł otarły nasze łzy po zniszczonych cenowych marzeniach. 

Śniadanie!

Nadszedł czas na główny punkt wyjazdu – śniadanie! Przed podróżą do Kijowa zrobiłem rozeznanie wśród lokalnych śniadaniowych miejscówek i prawie w każdym zestawieniu wyróżniało się jedno miejsce – Milk Bar. Nie było ono zbyt związane z ukraińską kuchnią, natomiast liczba opinii i popularność tego miejsca w internecie, a także “instagramowy” wystrój sprawiły, że to właśnie tam wybrałem się na ten najważniejszy posiłek dnia.

Instagramowa okazała się także przestrzeń przed lokalem przystrojona w halloweenowe dynie i jesienne liście. Główną atrakcję stanowiły tu szkielety w różnych pozach, z którymi mnóstwo ludzi robiło sobie zdjęcia. Przed wejściem do lokalu musiałem odstać chwilę w kolejce, ale po 10 minutach byliśmy już w środku.

Śniadania w Milk Barze serwowane są cały dzień, a ich wybór jest ogromny. Ja zdecydowałem się na tosty z pastrami z indyka, bekonem, jajkiem, mozzarellą, pomidorami i sałatą. Nie zawiodłem się. Całość smakowała naprawdę genialnie, a świetnej jakości pieczywo stanowiło idealną bazę. Miłym dodatkiem były frytki posypane parmezanem.

Na deser postanowiłem zaszaleć i zamówić kawałek tortu z malinowym biszkoptem i truskawkami, którym zajadało się sporo osób wokół. Przyznam, że spodziewałem się po nim czegoś więcej, ale nie zmienia to faktu, że za całokształt oceniam to miejsce bardzo wysoko i cieszę się, że to akurat je wybrałem tego dnia. 

Kijów turystycznie

Nie samymi śniadaniami, imprezami i samochodami człowiek żyje. Kijów ujmuje również pod turystycznym względem. Będąc w stolicy Ukrainy obowiązkowo trzeba wybrać się pod górujący nad miastem ponad 100 metrowy pomnik Matki Ojczyzny. Rozpościera się stamtąd piękny widok na Dniepr i zachodnią część miasta, dlatego idealnie jest wybrać się tam o wschodzi lub zachodzie słońca. Z kolei Plac Niepodległości zwany Majdanem i liczne cerkwie ze złotymi kopułami uświetnią Wam spacer w ścisłym centrum miasta.

Kijów okazał się być taki, jak sobie wyobrażałem, choć zdaję sobie sprawę, że widziałem jedynie małą jego część, w dodatku tylko po jednej stronie rzeki. Nie jest to miasto najpiękniejsze, ani najbardziej chwytające za serce. Nie miało łatwej historii, co czuć w powietrzu, gdy przemierzamy jego ulice. Ma za to swój własny, niepowtarzalny klimat, dla którego warto wybrać się za naszą wschodnią granicę. A co ważne dla mnie i moich znajomych, jest świetnym miejscem, aby uciec na chwilę od otaczającej nas codzienności.

Tekst i zdjęcia: Rafał Pilch