Zapomniane Perły: Ferrari FZ93

Zapomniane Perły: Ferrari FZ93

Ferrari od zawsze tworzyło samochody typu „one-off”. Czasem dla kolekcjonerów, czasem dla siebie w ramach „studia dizajnu”, a czasem po prostu jako zajawka nadchodzących nowości.

Nie inaczej było w 1993 roku, kiedy przedstawiciel marki z Maranello zapukał do drzwi włoskiego studia projektowego Zagato. Tym razem zadanie stworzenia wyjątkowego modelu przypadło Ercole Spadzie, który na swoim koncie miał już zarówno Astona Martina DB4 Zagato, jak i bardziej przyziemną Alfę Romeo 155. Ferrari do pracy nad tym autem porzuciło tymczasowo współpracę z Pininfariną, która zajmowała się modelem Testarossa. Dlaczego przywołałem Testę? Bo to właśnie TR 512 zostało wytypowane przez Spadę jako baza do jego one-offa. 

Luigi, potrzebujemy drogowego bolidu!

Kiedy wszystkie składowe znajdowały się już w jednym pomieszczeniu, Ercole wziął kartkę i zaczął rysować. Cel był prosty – zrobić z bolidu Scuderii Ferrari auto drogowe. Spada podszedł do zadania bardzo dokładnie, a przynajmniej tak to wyglądało w przypadku przodu samochodu, który mocno nawiązuje do nosa bolidu F93A. Projektant postarał się nawet o to, żeby odznaczyć czarne skrzydło auta, którym Gerhard Berger i Jean Alesi ścigali się w sezonie 1993. Przeprojektowano również boki samochodu, w tym drzwi. Zostały one pozbawione długich żeber prowadzących do wlotów powietrza, znanych z Testarossy, na rzecz bardziej opływowego kształtu. Za to prawdziwy „Meksyk” zaczynał się z tyłu, gdzie mieliśmy dość ciekawy design, mocno przypominający styl lat `80. Przy FZ93 Ercole miał całkowitą swobodę w projektowaniu. Część środkowa została zastąpiona przez coś, co nawiązywało do dyfuzora i skrzydła bolidu. Światła zostały opakowane w siatkę, a całość została okraszona wielkim czerwonym koniem firmy z Maranello. Z detali – przy wlotach z tyłu widniało „Z”, które, jak pewnie się domyślacie, było logiem Zagato. Na masce za to możemy znaleźć legendarny wlot powietrza, który spotkamy zarówno w F40, czy F50, jak i również w najnowszym bolidzie Scuderii F1-75. 

Ferrari FZ93

Serce potwora

Wiemy już, co Ercole zrobił na zewnątrz samochodu, ale do stylistyki wrócimy jeszcze później. Teraz skupmy się na tym, co znajdowało się pod maską FZ93. Tutaj inżynierowie z Maranello wzięli na warsztat znaną V12-stkę z Testarossy i ponownie umieścili ją z tyłu samochodu. 

Teraz ważna informacja – dane techniczne, czy osiągi tego auta nigdy nie zostały publicznie udostępnione, ale znając parametry bazy możemy przypuszczać, że moc tego auta oscylowała w okolicach 428 KM, a moment obrotowy – 491 Nm. Pojemność 4,9 litra w tamtych czasach nie była niczym niezwykłym, a całość mocy przenoszona była na tylną oś z wykorzystaniem 5-biegowej skrzyni manualnej. Osiągi? Jak wspomniałem – nic oficjalnego nie ma, ale bazując na danych 512 TR, możemy założyć, że było to 0-100km/h w 4.8 sekundy i prędkość maksymalna na poziomie 313 km/h.

Dziedzictwo, czyli co dalej?

FZ93 było i dalej jest jednym z tych Ferrari, które zostało trochę pominięte i zapomniane, nawet przez samą markę z Maranello. Kontrowersyjny design i sposób prezentacji na Targach Samochodowych w Genewie, gdzie było pomalowane w bardzo dyskusyjne malowanie two-tone z wielkim czarnym koniem w tylnej części nadwozia, nie pomogło modelowi. Na zdjęciach możecie ocenić sami, jak bardzo brzydki był to samochód… a może jednak ładny?

Ferrari FZ93

Mówi się o tym, że pomimo swojej złej sławy i braku uznania przez samo Ferrari, FZ93 był bardzo dużą inspiracją dla modelu Enzo, którego pierwsze prototypy powstały 10 lat po prezentacji FZ93. I nie chodzi tylko o nos, który w Enzo był jeszcze bardziej podobny do tego, co widzieliśmy w bolidach F1, ale również o całą bryłę nadwozia. W 2010 roku auto pojawiło się na europejskim portalu aukcyjnym, gdzie figurowało jako ES1/FZ93 i zostało sprzedane za nieco ponad 1 mln Euro, z przebiegiem poniżej 700 km. Pewnie niektórzy zapytają, dlaczego ES1? FZ93 po prezentacji na salonie w Genewie został przemalowany na jednolity czerwony kolor, a czarne lakierowane elementy zostały oczyszczone, eksponując włókno węglowe w przednim zderzaku, dokładkach progów, wlotach powietrza oraz w tylnej części auta. Zmiany wykonano w Maranello, a nową nazwę nadano dla uhonorowania twórcy – Ercole Spady.

Od 2017 roku auto znajduje się w zbiorach Muzeum Zagato w Milanie i dumnie stoi obok innych znanych projektów studia, takich jak: Aston Martin V12 Zagato, DB7 Zagato czy Carrera GTZ.

zdjęcia: Materiały archiwalne Zagato, Materiały archiwalne Ferrari, Andrew Coates – globalsupercars.co.uk, Tim Scott – supercars.net