JAGMAN: polski mechanik w Le Mans Classic

JAGMAN: polski mechanik w Le Mans Classic

Tomek “Tom Jagman” Zieliński ma 26 lat i pochodzi z Łodzi. Poznaliśmy się 6 lat temu podczas Santa Taxi – jednego z pierwszych wydarzeń organizowanych przez Tejsted. Przyjeżdżaliśmy wtedy po ludzi Camaro i zabieraliśmy na świąteczną pizzę. Jeden z takich przejazdów, który wygrał ktoś z obserwujących, miał być niespodzianką „dla kolegi, który wyprowadził się do UK i wrócił na święta do rodziny”. Tą osobą był właśnie Tomek. Od tamtego czasu utrzymujemy kontakt, a teraz mieliśmy okazję wspólnie przeżywać emocje na Le Mans Classic 2022. 

Kontrowersyjny Hawthorn

Z kolekcją samochodów należącą do Nigela Webba Tomek związany jest już od 10 lat. Najpierw do Anglii przyjechał jego tata, który rozpoczął pracę w majątku Nigela jako ogrodnik. Później dołączył do niego sam Tomek. Początkowo wykonywał proste prace warsztatowe. Dzisiaj wspomina to tak – „Wiesz, ja do wszystkiego doszedłem tutaj sam. Najpierw zamiatałem warsztat, później podawałem klucze, zostawałem po godzinach, żeby się czegoś uczyć, a dzisiaj jestem odpowiedzialny za auta i zespół wyścigowy. Sam do tego doszedłem ciężką pracą i zawzięciem!” Warto wspomnieć, że 74-letni Nigel Webb, to znany i ceniony kolekcjoner Jaguarów. Szczególną uwagę w swoich zbiorach, tworząc ku temu małe muzeum, poświęcił brytyjskiemu kierowcy wyścigowemu Mike’owi Hawthornowi. W 1955 roku Hawthorn zwyciężył w 24-godzinnym wyścigu Le Mans jadąc Jaguarem D-Type. Jednak ten sukces przyćmiły oskarżenia o to, że Hawthorn miał być bezpośrednio winny spowodowania tragicznego wypadku z udziałem Mercedesa 300 SLR prowadzonego przez Pierra Levegha. Śmierć poniosło wówczas 86 kibiców i francuski kierowca. W kolekcji Webba jest Jaguar D-Type odbudowany na bazie oryginalnego nadwozia, w którym Mike Hawthorn wygrał tragiczne Le Mans ’55. Co ciekawe ten sam samochód wygrał w Le Mans Classic 2016, a podczas tegorocznej edycji wydarzenia został użyczony do rywalizacji jednemu z przyjaciół Nigela. Trzy lata później Mike Hawthorn zdobywa tytuł Mistrza Świata Formuły 1. Ponownie w dość kontrowersyjnych okolicznościach, bo wygrywając zaledwie jeden wyścig. Zaraz po zakończeniu sezonu decyduje się zakończyć karierę, głównie w wyniku tragicznej śmierci na torze swego przyjaciela Petera Collinsa. Nie było mu dane cieszyć się życiem, gdyż 22 stycznia 1959 roku ginie w wypadku samochodowym. Do dziś niejasne są okoliczności wypadku w którym ginie 29-letni Hawthorn. Wiadomo, że feralnego dnia, gdy wypadł z drogi na obwodnicy Guildford pogoda była fatalna. Paradoksalnie podążał za Mercedesem 300 SL.

Ile to pojedzie?!

Tomek zaprasza mnie, żebym usiadł w ich wyścigowym C-Type, które właśnie przygotowuje do kolejnej sesji kwalifikacyjnej. To tym samochodem ściga się Nigel Webb podczas tegorocznego Le Mans Classic. Ciasno i surowo, ale naprawdę magicznie! Na desce rozdzielczej mosiężna tabliczka informująca o tym, że jest to najstarszy C-Type na świecie (pierwsza rejestracja 23 maja 1952 r.) Pierwszym właścicielem auta był Duncan Hamilton, który jadąc z Tonym Roltem, wygrał tym autem Le Mans ’53. Kawał historii! „Dużo w tym aucie prototypowych rozwiązań, jak na przykład tarczowe hamulce, z którymi często bywają problemy. Zaraz będę odpowietrzał cały układ hamulcowy i trzeba to robić na pracującym silniku. Po każdym przejeździe sprawdzam cały wóz, zawsze znajdzie się też jakaś śrubka, którą trzeba dokręcić.” – objaśnia Tomek. Auto jest w doskonałym stanie, ale nie da się ukryć, że ma już swoje lata. Nie wypominając nikomu wieku zastanawiałem się, czy zasłużyło sobie na jakąś taryfę ulgową. Tomek szybko wyprowadził mnie z błędu mówiąc, że Nigel wyciska z niego wszystko co się da i regularnie, podczas każdej sesji klasyfikacyjnej, osiąga top speed grubo ponad 200 km/h.

Gdy życie staje się wyścigiem

Ilekroć faceci mówią, że wjeżdżają na tor wyłącznie dla zabawy i nie chodzi o wynik – kłamią. Nawet przy najlepszej rozrywce, w której jest jakikolwiek element rywalizacji, zawsze chodzi o dobre miejsce! Właśnie dlatego robota mechanika wyścigowego jest trudna. Nieustannie trzeba gonić króliczka. „Pewnie, że miałem momenty zwątpienia. Takie, że chcesz trzasnąć drzwiami i wszystko rzucić. Czasem jest tego wszystkiego za dużo. Zaraz wrócimy z Le Mans i muszę przygotować auto na kolejny wyścigowy weekend. Dobrze nie odeśpię i już trzeba jechać dalej. Rozpakowanie wszystkiego, przygotowanie auta, powtórne spakowanie, kolejny wyjazd, to naprawdę męczące. Ale później myślę sobie o szansie jaką dostałem od życia i miejscu, w którym teraz jestem. Wiem, że muszę z tego skorzystać. Nie poddawać się! Pijesz mocną kawę, wracasz do warsztatu i ciśniesz dalej!” – szczerze wyznaje Tomek. W sezonie nie brakuje wyjazdów. Zespół startuje między innymi w Motor Racing Legends, Mike Hawthorn Jaguar Challenge, Goodwood Revival, Le Mans Classic i wielu innych.

Serwis nie zasypia

Odwiedzam Tomka w padoku po wieczornej sesji kwalifikacyjnej. Od razu pytam – Tomek, jak wynik?! Twarz zalewają mu drobne krople potu. Mimo później pory, w Le Mans jest tego wieczoru bardzo duszno. Jagman ociera pot z czoła, opiera się z widocznym zmęczeniem o bok C-Type i łapie chwilę oddechu. „Mamy trzecie miejsce, jest naprawdę dobrze! Ale coś nam wpadło przez przedni grill i uszkodziło chłodnicę. Zobacz tutaj, brakuje jednego żeberka. Pewnie jakiś kamień, bo po ptaku byłby ślad… lutuję to właśnie i mam nadzieję, że wytrzyma.” Przed zespołem jeszcze nocna sesja kwalifikacyjna i cały kolejny dzień wyścigów. Ściskając Tomkowi dłoń na pożegnanie myślę już o wygodnym hotelowym łóżku. Całodniowy upał i pokonane pieszo 26 km po torze de la Sarthe zrobiły swoje. Tomek spogląda na zegarek i rzuca w moją stronę – No! To teraz mam dwie godziny odpoczynku i wracamy na tor. Oby ta chłodnica wytrzymała! Zawsze podziwiałem mechaników wszelkich długodystansowych wyścigów. To ludzie, którzy pierwsi wstają i ostatni kładą się spać, o ile w ogóle mogą sobie na to pozwolić. Stoją z tyłu, niekiedy zupełnie bezimiennie wspierając potężne nazwiska znanych kierowców. Taki ich los. Gdy o tym rozmyślam patrząc na krzątających się w pocie czoła mechaników różnych zespołów dookoła nas, do Tomka przychodzi kilku gentlemanów trzymających dziurawą miskę olejową w rękach. Zrozpaczeni szukają spawarki. Przerywamy rozmowę. Tomek macha na nich ręką porozumiewawczo, a mi wyjaśnia – „w ostatniej chwili przed wyjazdem wrzuciłem małą spawarkę do kampera. Pomogę im, niech się jeszcze pościgają!” 

Zespół Jaguar No 6 Racing Team, podczas Le Mans Classic 2022, wywalczył doskonałe trzecie miejsce w swojej kategorii na 74 sklasyfikowanych. W ostatniej chwili przed wręczeniem nagród Nigel Webb został jednak ukarany pięciosekundową karą za przekroczenie dozwolonej prędkości w alei serwisowej,
co spowodowało spadek na czwartą pozycję.

Wsiadłem do niej i poczułem, że to właściwe miejsce

Tomek, a czym Ty jeździsz na co dzień? – luźno zapytałem. Byłem przygotowany na kilka różnych odpowiedz, ale tej, która padła naprawdę się nie spodziewałem. „Ja kocham Mazdę, one mają coś w sobie. Od zawsze kombinowali i robili ciekawe auta. Zobacz na to 787B, które przyjechało na Le Mans w tym roku – czyż nie jest boskie? Albo pierwsza generacja MX-5, z rozkładem masy 50:50. Idealne do jazdy na torze. Z moją Mazdą było tak, że pojechałem na wakacje do Polski i wypożyczyłem sobie «szóstkę». Wsiadłem i od razu się zakochałem. Rok później kupiłem. Co ciekawe przymierzałem się do silnika benzynowego, ale ostatecznie kupiłem diesla 2.2 SkyAcitve z 2017 roku i nie żałuję. To bardzo mocne auto, wystarczająco szybkie i ekonomiczne, a ja robię dużo tras. Często trzeba odebrać jakieś części do aut, albo zawieźć coś do naprawy. Dla mnie idealne daily!”

Tekst: Sławomir Poros
Zdjęcia: Maciej Jasiński