F.A.T. Ice Race – tradycja w nowoczesnym wydaniu

F.A.T. Ice Race – tradycja w nowoczesnym wydaniu

Po pechowym odwołaniu zeszłorocznej edycji imprezy, zimowy festiwal motorsportu w austriackim Zell am See w końcu odbył się z pełnym rozmachem! Rebrandowany pod marką F.A.T. Ice Race powrócił w wielkim stylu, przyciągając niezwykłe samochody i utalentowanych kierowców, a przede wszystkim ponad 3000 widzów, spragnionych rywalizacji na śnieżnym torze.

Tradycja zimowego wyścigu

Historia imprezy sięga lat 50. Centralnym punktem rodzinnej miejscowości rodziny Porsche jest jezioro Zeller See, które w tamtych czasach zamarzało. W 1952 roku na tafli jeziora po raz pierwszy planowano zorganizować wyścig ku czci zmarłego rok wcześniej Ferdinanda Porsche. Inauguracyjny memoriał z uwagi na złe warunki pogodowe został ostatecznie przeniesiony na twarde podłoże, ale tradycję ścigania na jeziorze kontynuowano w kolejnych latach aż do 1974 roku, gdy pod pługiem śnieżnym załamał się lód, zabierając życie jego kierowcy. 

Pamięć o pędzących po lodzie Porsche 356 i 550, czy skijöringu – narciarzach ciągniętych liną za samochodem odrodził po 45 latach przerwy Ferdi Porsche – prawnuk Ferdinanda. W 2019 idea memoriału została przywrócona w nowoczesnym wydaniu jako GP Ice Race na płycie miejscowego lotniska. Wydarzenie miało być coroczną celebracją historii motorsportu, upamiętnieniem tradycji zimowego ścigania w Zell am See, a jednocześnie dobrą zabawą i przestrzenią do integracji dla fanów motoryzacji. Unikalna formuła okazała się sukcesem w dwóch pierwszych edycjach, przyciągając tysiące ludzi. Niestety ostatnie trzy edycje nie mogły w pełni rozwinąć skrzydeł, najpierw przez obostrzenia pandemiczne, a w zeszłym roku przez brak śniegu. Tegoroczna wyczekiwana edycja powróciła pod nazwą F.A.T. Ice Race. Stoi za nią F.A.T. International – marka, której barwy w 1994 roku zdobiły w Le Mans zwycięskie Dauer-Porsche 962, a którą Ferdi Porsche wskrzesił jako lifestylowo-eventową część swojej działalności. 

Zapnijcie pasy

Mało brakowało, a i w tym roku pogoda spłatałaby figla. Kilka dni przed wydarzeniem mocno się ociepliło, a w noc poprzedzającą event, spadły dodatkowo obfite opady deszczu. Nauczeni doświadczeniem organizatorzy mieli przygotowany program na wypadek braku śniegu, jednak wszyscy liczyli na to, że śnieżny tor stworzony na płycie lotniska w Zell am See wytrzyma. Szczęśliwie, udało się, choć rozmoknięty tor sprawiał w ciągu dnia sporo problemów i zmusił ekipę F.A.T. do wyłączenia pomiaru czasu, a co za tym idzie przeprowadzenia czysto pokazowych przejazdów. Cóż to były jednak za przejazdy!

Stawka pojazdów biorących udział w pokazach była bardzo ekscytująca. Od przerobionych Garbusów i buggy Meyers Manxa, przez liczne Porsche 356 i klasyczne 911-tki w przeróżnych wariantach, po rajdówki WRC, Huracana Sterrato, czy niezwykłe Audi S1 Hoonitron. Co najlepsze, każdy z pojazdów wyprowadzanych na tor zdecydowanie nie był oszczędzany, a kierowcy zapewniali widzom dużo rozrywki długimi i głośnymi poślizgami. Najbardziej spektakularne były przejazdy samochodów rajdowych jak Skoda Fabia RS, czy MINI z Rajdu Dakar. Rajdowy mistrz Austrii Raimund Baumschlager i mistrz DTM Bruno Spengler wyciskali z tych maszyn 100%, obrzucając śniegiem całą widownię zgromadzoną na zakrętach. Przez alpejskie szczyty świetnie niósł się dźwięk klasycznego Audi Quattro, jak również świst elektrycznych silników Hoonitrona. Z mokrym śniegiem świetnie radziły sobie najnowsze 911 Dakar, ale też klasyczne 911 Safari, jak i jego monstrualna wersja na sterydach. Swoich sił próbowały także m.in. uroczy Peugeot 205, mocarne Ferrari 550 Prodrive, które po awarii układu kierowniczego opuszczało tor przy pomocy traktora, czy też Alfa Romeo 75, której brakowało trochę mocy, ale z pomocą marshalli dzielnie wychodziła z opresji. Na torze było miejsce dla każdego! 

Nie mniej ciekawie było w padoku. Lancia Delta Safarista od Automobili Amos niszczyła uszy przyglądającym się jej ludziom (nie podchodźcie blisko wydechu przy odpalaniu Safaristy, jeśli szanujecie swój słuch). Porsche zgromadziło 10 egzemplarzy Porsche 550 Spyder i 718 RSK, ku czci oryginalnego wyścigu, jak również model GT1 i współczesne 935. Lamborghini zaprezentowało nowości w postaci Huracana Sterrato i Revuelto, a przez cały dzień można było towarzyszyć kierowcom przygotowującym się do przejazdów. Były też smaczki w postaci Porsche 917K z nartami na dachu, Audi 90 IMSA GTO, czy fioletowej Ferrari Testarossy.

Warto również podkreślić oprawę wydarzenia. Całość zorganizowano z prawdziwą pompą, a jednocześnie luzem i w rytm muzyki. Ta grała praktycznie przez cały dzień, zachęcając do tupania nóżką, a organizatorzy zapewnili dodatkowo imprezę rozgrzewkową dzień przed oraz afterparty na zamku w Kaprun po wydarzeniu. Liczne foodtrucki dbały o doznania kulinarne zgromadzonej publiki, a w halach Porsche i Audi stworzono strefę barową, gdzie można było się ogrzać przy aromatach kawy i innych trunków. Imprezowy i pełny energii klimat dopełnił pokaz lotniczy przygotowany przez Red Bulla. Do Zell am See zjechali się też ciekawi goście. Valtteri Bottas i Mark Webber pokonywali tor w pokazowych przejazdach Taycanem i 911 Dakar, artysta Sean Wotherspoon pojawił się z kolekcją ubrań “vintage”, obecni byli też m.in. Walter Röhrl, Hans-Joachim Stuck, Aloisa Ruf, i wielu znanych fotografów i twórców internetowych. 

Zimowy festiwal motorsportu

F.A.T. Ice Race to bardzo żywa i energetyczna impreza. Jest to zupełnie inne wydarzenie niż The ICE w St. Moritz, na którym byliśmy w zeszłym roku. Nastawione przede wszystkim na sport i zabawę. Powiedziałbym, że oba wydarzenia świetnie się uzupełniają i zdecydowanie polecam zaliczyć i jedno i drugie, żeby doświadczyć pełnego obrazu zimowego eventu motoryzacyjnego w dużej skali. Spokój, elegancja i klasyka The ICE, zmieszana z energią, motorsportem i świeżością F.A.T. Ice Race spełnią oczekiwania każdego fana czterech kółek.

Nie da się ukryć, że F.A.T. Ice Race zdominowane jest przez głównego partnera, markę Porsche oraz społeczność Porsche. Uważam, że nie jest to wada, a raczej świetna okazja, żeby doświadczyć magicznej otoczki i kultury zbudowanej wokół tej legendarnej marki. Jednocześnie organizatorzy są otwarci na każdego, a dzięki marce F.A.T. International mogą dbać o różnorodność i szeroko rozwijać wydarzenie w przyszłości, czego świetnym dowodem jest choćby zaplanowana za parę dni edycja F.A.T. Ice Race w Aspen w USA. Warto obserwować poczynania Ferdiego Porsche i jego zespołu, będzie o nich coraz głośniej!

Tor w Zell am See zostawiamy rozjeżdżony do samej ziemi. Organizatorzy mogą odetchnąć z ulgą. Zdążyli. Dosłownie dzień później musieliby prawdopodobnie uruchomić program “no ice, no problem”. Wracam do Polski pełen energii i z nadal dźwięczącym mi w uchu wydechem Safaristy. To był świetny czas.

Tekst i zdjęcia: Rafał Pilch