5. Śniadanie & Gablota Poznań 2023

Parafrazując Abradaba – “Było więcej Śniadań – wszystkie były piękne. Tak… lepiej jak jest więcej!” – Poznań w tym roku rozbił śniadaniowy bank. Jedyne miasto, w którym odbyło się aż 5 naszych spotkań i wszystkie były wyjątkowe. To była niezwykła przyjemność gościć Was w Hotelu Vivaldi … i już trochę tęsknimy nawet. Łapcie jeszcze piękne podsumowanie ostatniego spotkania autorstwa Karola Nowakiewicza

3. Śniadanie & Gablota Łódź 2023

Jaki to był piękny sezon! Trzy duże łódzkie Śniadania za nami i wreszcie żadnego deszczowego! Tym razem obyło się bez walki z huraganami i ulewnymi opadami, które prześladowały nas przez dwie ostatnie edycje. Wielkie podziękowania za przygotowanie trzech cudownych Śniadań w tym sezonie dla zespołu Ukrytych Rzek, Car House za nieocenione wsparcie oraz Robertowi i Michałowi z ŚnG Łódź za poranne wstawianie.

Partnerem Tytularnym łódzkiej edycji Śniadanie & Gablota w sezonie 2023 była firma Car House. Ci którzy nas regularnie śledzą dobrze wiedzą, że przez ostatnie sześć lat współpracowaliśmy z nimi przy wielu projektach, o których możecie przeczyta tutaj. W Car House nie tylko kupicie profesjonalne kosmetyki samochodowe, ale również zabezpieczycie swoje samochody folią PPF i skorzystacie z usług car detailingu. Wpisując hasło SNG2023 otrzymacie 15% rabatu w sklepie internetowym!

Relację z wydarzenia przygotował Michał Traczyk.

WERNIX, czyli o sztuce przy śniadaniu!

Cykl WERNIX by Śniadanie & Gablota rozpoczęliśmy się w 2022 roku. Był to dla nas naturalny sposób rozwijania naszej pasji do łącznia motoryzacji i sztuki. Przy okazji relacji z ostatniego wrocławskiego śniadania chcielibyśmy przypomnieć od czego to się zaczęło.

Sztuka i auta

Zanim powstał WERNIX były też inne pomysły. Debiutanckiego artcara zrobiliśmy na żywo w 2017 roku, podczas jednego z pierwszych spotkań Śniadanie & Gablota w Łodzi. Inspiracją do jego stworzenia była sztuka Andiego Warhola i artystyczna interpretacja prędkości, której podjął się świetny artysta – Adam Kabat znany szczerzej pod pseudonimem SIOoD. W kolejnych latach, dzięki współpracy z ogromnym miłośnikiem sztuki Kamilem Śliwińskim, stworzyliśmy dwa kolejne auta. Drugi artcar był poświęcony znakomitemu polskiemu artyście, malarzowi, rysownikowi i projektantowi autobusów – Zdzisławowi Beksińskiemu. Ostatni projekt, z 2019 roku, zadedykowaliśmy twórczości kontrowersyjnego Stanisława Szukalskiego. Za każdym razem przyświecał nam jeden cel – przybliżania uczestnikom Śniadanie & Gablota artystycznego świata i zainteresowanie różnymi koncepcjami sztuki.

Litografiki o życiu artysty

Pandemia wyhamowała nasze ambitne prace nad czwartym artcarem i mimo dużych planów projekt nigdy nie powstał. To dało początek POD_RÓŻy… przez życie, emocje, relacje z kobietami i wybuchające auta. Kiedyś spotkaliśmy się z SIOoD’em, twórcą naszego pierwszego artcara, na kawie i ten zapytał mnie o kilka przeżyć związanych z samochodami. Opowiedziałem mu. W ten sposób na stuletnim pergaminie powstały litografiki będące pamiętnikowym zapisem bujnego artystycznego życia twórcy, którego tłem stały się emblematyczne samochody. Wstęp POD_RÓŻy brzmiał: JA SIOOD, ZASTANAWIAM SIĘ JAK CIENKA JEST GRANICA DO SZALEŃSTWA… WSZYSTKIE PRACE JAKIE TWORZYŁEM ZAWSZE MIAŁY PODŁOŻE SKRAJNE. POD_RÓŻ MIAŁA BYĆ MOIM WYBAWIENIE Z TEGO WSZYSTKIEGO CO PRZEZ TE LATA PRZEŻYŁEM. NIESTETY OKAZAŁO SIĘ, ŻE JEST TO POCZĄTEK KOLEJNEJ JAZDY BEZ TRZYMANKI.  

Kobiecy punkt widzenia

Po POD_RÓŻy, w której bardzo ważną rolę odgrywały kobiety, przyszedł czas na kobiecy głos w męskim świecie! Postanowiliśmy kontynuować pomysł wernisaży w postaci WERNIXu, swoją nazwą odwołujący się do werniksu, czyli po prostu lakieru stosowanego w malarstwie. Bardzo ucieszyło nas, że do projektu udało nam się przekonać w zeszłym roku Martę Matuszczyk – Romańską (Martha No.1), rozmowę z nią możecie przeczytać w Drugim Śniadaniu #7 oraz Justynę Mirowską (Mirovvska). Te wyjątkowe artystki, które zupełnie inaczej interpretują sztukę motoryzacyjną, świetnie wpisały się w to co chcieliśmy pokazywać – różnorodność form, pomysłów i wizji.

Koncept sztuki żywej

WERNIX oprócz tego, że jest statyczną wystawą towarzyszącą naszym śniadaniom, wychodzi poza te ramy i zaczyna swoje życie w przedmiotach użytkowych. Na początku sezonu wypuściliśmy limitowaną serię 15 koszulek, które powstały na bazie obrazu autorstwa Mirovvskiej. Nawet nie wiecie jacy jesteśmy dumni i spełnieni, gdy widzimy Was w wernixowych koszulkach podczas Śniadań! Dlatego idziemy dalej i już niedługo zaprezentujemy kolejną limitowaną koszulkę z artystycznej serii tym razem we współpracy z Marthą No. 1! Eviva l’arte!

W hołdzie wyścigowym legendom

O obchodach 100-lecia długodystansowego wyścigu Le Mans napisano wiele. Świętowanie tego jubileuszu trwa bowiem od początku roku przy okazji różnych wydarzeń motoryzacyjnych. Tak choćby podczas The Ice można było podziwiać wystawę z okazji urodzin długodystansowego klasyka, a na zamarznięte jezioro w St. Moritz przywieziono nawet pokaźne trofeum.

Dobry czas

Na tegorocznym Le Mans Classic spotkało nas wiele dobrego, bo to po prostu jedna z najlepszych imprez dla fanów klasycznej motoryzacji na świecie. Zwycięstwo zespołu Jaguar No. 6 Racing oraz cudowne towarzystwo polskich dżentelmenów z Chryslera, jedynie nas utwierdziło w tym przekonaniu. Spotkaliśmy też wielu znajomych z Polski, Tomka Sarnę i Maćka Skrzyńskiego, którego relację z wydarzenia możecie przeczyć tutaj. Ale dosłownie kilka minut z całego weekendu uświadomiły nas, że wyprawa do Francji i poświęcenie czterech dni z życia, było jedną z najtrafniejszych decyzji w ostatnim czasie.

Benzynowa religia

Sobotni poranek. Zjedliśmy pyszne śniadanie, o którym możecie przeczytać tutaj i ruszyliśmy ku bramom toru de la Sarthe. Zgodnie z programem rywalizacja miała się rozpocząć od parad w tym tej jednej szczególnej – przejazdu legend 24h Le Mans. Daliśmy ponieść się tłumowi i wylądowaliśmy na trybunach vis a vis prostej startowej. Dookoła nas ludzie rozkładali swoje obozowiska, bo spędzą tutaj cały dzień, a może i noc. Inni przygotowania do długiego dnia zaczęli od wyciągnięcia szklanych kieliszków i rozlania chłodzącego trunku. W powietrzu dało się odczuć świąteczny nastrój. W oddali widać przygotowania do parady. Trwa to chwilę, a ludzie w zniecierpliwieniu ciasno wypełniają każdą wolną lukę na trybunie. Nagle dzieje się coś co będziemy wspominać przez długie lata… nad naszymi głowami przelatują samoloty, a parada rusza z miejsca! Dochodzi do wręcz religijnego uniesienia.

Do przejazdu powstań!

Auta jadą powoli. Majestatycznie. Oglądamy je zza drucianej siatki, która symbolicznie oddziela nas – zwykłych ludzi, wyznawców benzynowej religii, od bohaterów i ich maszyn, którzy już na zawsze wyryli się w historii motorsportu. Przypomina to pochód herosów, którzy wracają do upragnionej Itaki po ciężkiej wojnie i długoletniej podróży. Ludzie dookoła nas w euforii wstają z krzesełek. Podnoszą się z betonowych schodów jakby rażeni prądem. Wiwatują, klaszczą, wydają okrzyki. Unoszą co tylko mają w dłoniach i machają w geście uznania. Dają się ponieść tej psychodelicznej chwili jakby zaczarowani dźwiękami mechanicznych mnichów! Przejeżdżają kolejne samochody, których historia wykuwała się właśnie w tym miejscu – Cadillac “Le Monstre”, Lagonda M45R, Aston Martin DBR1, Mazda 787B, Renault Alpine A442/A443, Bugatti EB110, Ford GT 40, Mercedes 300SL, Jaguar XJR-9, Bentley EXP Speed 8, Porsche 917 LH, Porsche 917 K. Większość z tych aut zostało ściągnięte z całego świata wyłącznie na ten jeden przejazd, żeby zaraz później zaparkować w budynku muzeum przy torze na okolicznościową wystawę. Przejazd się kończy, a ludzie jeszcze chwilę pozostają w zastygnięciu. My ruszamy do naszej pracy!

Powrót za dwa lata

Le Mans Classic wróci w 2025 roku. Organizatorzy wracają do formuły, w której wydarzenie odbywać się będzie co dwa lata. Tegoroczna edycja była wyjątkiem podyktowanym obchodami 100-lecia wyścigu w Le Mans. Zachęcamy do przeczytania naszych materiałów, którym poświęciliśmy bardzo dużo czasu i serca, dziękując tym samym ludziom, dzięki którym ich powstanie było możliwe. Tomek, polski mechanik w zespole Jaguar No. 6 Racing, po raz kolejny pokazał nam jak wygląda ciężka praca serwisanta samochodów podczas wyścigu. Zajrzeliśmy również za kulisy rywalizacji towarzysząc jedynemu polskiemu zespołowi startującemu w Le Mans Classic.

Dżentelmeni z Polski w wyścigu Le Mans Classic 

Podczas jubileuszowego Le Mans Classic mieliśmy przyjemność towarzyszyć dwóm zespołom. Tomkowi i jego zwycięskiemu teamowi Jaguar No. 6 Racing oraz trzem niezwykłym dżentelmenom z Polski. Marian Stoch, Jan Potocki i Bartosz Balicki, to jedyny polski team, który wystartował w tegorocznym klasyku na torze de la Sarthe. Razem z nimi przeżyliśmy wspaniałe emocje, zajrzeliśmy za kulisy rywalizacji stuletnich maszyn i poczuliśmy się częścią wyjątkowego zespołu. 

Read this article in English 🇬🇧

Przepustka do wyścigów

Chrysler 75 po raz pierwszy wziął udział w 24-godzinnym wyścigu Le Mans w 1929 roku. Wtedy to zespół Grand Garage Saint-Didier Paris w składzie Robert Benoist i Henri Stoffel, ukończył zmagania na znakomitym szóstym miejscu w klasyfikacji generalnej i czwartym w swojej klasie. Niezawodny Chrysler z pancernym sześciocylindrowym rzędowym silnikiem, o pojemności nieco ponad czterech litrów, musiał jednak ustąpić pierwszeństwa ogromnym Bentleyom, które zdominowały wtedy rywalizację na torze de la Sarthe. To nie koniec sukcesów modelu 75. W tym samym roku Gioacchino Leonardi i Ezio Barbieri zajęli 22. miejsce w wyścigu Mille Miglia, triumfując tym samym w swojej klasie. Te sukcesy czynią dziś ten model Chryslera niezwykle atrakcyjnym samochodem dla kolekcjonerów. Jego udział w znakomitych wydarzeniach w przeszłości, daje dzisiaj właścicielom tych aut przepustkę do udziału w wielu międzynarodowych wydarzeniach. 

Pokochać rywalizację

Oprócz auta, które otwiera drzwi do wyścigowego świata, trzeba mieć jeszcze doświadczenie. I nie jest to tak, że polski zespół dżentelmenów wystartował w Le Mans Classic jedynie z braku innych planów na ostatni weekend czerwca. Ich udział był poprzedzony różnymi pięknymi wyścigami i rajdami, a przede wszystkim żarliwą miłością do rywalizacji za kierownicą klasycznych samochodów. Pierwsze kroki w wyścigowym świecie pan Marian Stoch stawiał ponad 10 lat temu Astonem Martinem 15/98 z 1937 roku na Torze Poznań. Było to za namową pana Jacka Balickiego – taty Bartosza, który był częścią tegorocznego zespołu. Od tego zaczęła się wielka przygoda z prawdziwym ściganiem! Za namową właściciela firmy Ecurie Bertelli Andego Bella przyszedł czas na wyścigi i rajdy zagraniczne. Najpierw pan Marian i jego Aston Martin rywalizowali na Nürburgring, a później na Silverstone. W końcu automobilista z Krakowa czterokrotnie wystartował w Mille Miglia kolejno w Argentynie, Japonii, USA i oczywiście we Włoszech. Po sprzedaży Astona Martina 15/98, przyszedł czas na kolejnego… Astona. Tym razem był to bardzo rzadki model International Le Mans z 1930 roku.

Z ziemi amerykańskiej do Polski

W 2016 roku ten Chrysler został ściągnięty z USA z myślą o rajdzie Pekin – Paryż. Najpierw był remontowany w Wielkiej Brytanii, ale to trwało bardzo długo, a Anglicy okazali się niesłowni. Prace nad nim dokończono w Polsce – tłumaczy mi pan Jan Potocki w padoku. W naszej rozmowie nieco się przekrzykujemy, bo na tor za naszymi plecami wyjechały ryczące wyścigówki z Grupy C. Dziś pięknie odrestaurowany beżowy Chrysler 75 z biało-czerwoną flagą na boku, obok którego dyskutujemy, to efekt tytanicznej pracy jaką wykonała bielska firma Classic-Group, której współwłaścicielem jest jeden z kierowców polskiego zespołu – pan Bartosz Balicki. Ostatecznie przez pandemię do startu w rajdzie Pekin – Paryż nie doszło, ale pojawił się inny pomysł na zagospodarowanie potencjału drzemiącego w Chryslerze. 

Od 1000 mil do Le Mans  

Zanim pan Marian wraz z teamem wystartował Chryslerem po raz pierwszy w Le Mans Classic w 2022 roku, do tej pory jest to jedyny zespół z Polski startujący w klasycznym wyścigu na de la Sarthe, auto trzeba było dokładnie sprawdzić po kapitalnym remoncie. Na pierwszy ogień poszedł rajd 1000 mil Československých. Razem z panem Bartoszem Balickim zajęli 1. miejsce w swojej klasie i 6. w generalce na 200 startujących przedwojennych aut. To pokazuje, że Chrysler jest stworzony do jazdy długodystansowej. Rajdy różnią się od wyścigów. Podczas wyścigu samochód pracuje długotrwale na wysokich obrotach, ważna jest prędkość maksymalna, niska waga i małe opory powietrza. Dlatego do wyścigów demontujemy zbędne elementy z samochodu, kładziemy przednią szybę i musimy zadbać o układ chłodzenia, smarowania i hamulce. – komentuje pan Balicki dokręcając kombinerkami opuszczoną na maskę szybę. Zaraz zaczyna się pierwsza sesja kwalifikacyjna. Ruszamy do pit lane! 

Mechaniczny balet 

Za najpiękniejszą część każdego toru wyścigowego uważam pit lane. To właśnie tutaj niejednokrotnie rozgrywają się dramatyczne sceny, gdy mechanicy niczym sanitariusze na polu bitwy walczą z czasem opatrując wojenne rany. Stojąc w alei serwisowej toru de la Sarthe myślę o tym, ileż te boksy widziały przez równo 100 lat tradycji wyścigu 24h Le Mans. Czekamy na naszego Chryslera. Czuję jak moje oczy pieką i napływają łzami od mieszanki palącego słońca i drobinek nieprzepalonej benzyny wyrzuconej z rury wydechowej brutalnie ruszającego z boku Bentley’a. Pan Balicki spoglądał nerwowo na stoper. Zaczyna majestatycznie zakładać kominiarkę i kask. Z ogromnym skupieniem wypatruje beżowej karoserii, która nagle pojawia się na początku alei serwisowej. Jedzie, jedzie! Machajcie mu! – woła zapinając pod brodą sprzączkę od kasku. Razem z panem Potockim wychodzimy na środek alei i dajemy znać naszemu kierowcy gdzie stoimy. Zgodnie z regulaminem postój w pit lane, tak więc i zmiana za kierownicą, nie może trwać krócej niż 60 sekund. W tym bardzo krótkim czasie dookoła nas rozgrywa się fenomenalny mechaniczny balet, któremu rytm nadaje ryk stuletnich maszyn i dźwięk kluczy nasadowych. Spod maski pięknego Delage D6-3L buchają gęste kłęby pary wodnej z przegrzanej chłodnicy. Ekipa z Bugatti w pośpiechu rozrzuca narzędzia na glebie szukając czegoś w ferworze walki o cenne sekundy. Pan Balicki nie zamierza czekać na nikogo! Obraca się przez ramię i znika na długiej prostej. W tym samym momencie podchodzi do mnie pan Stoch powoli zdejmując kask. Podaje mi dłoń i serdecznie ściska – jakby ze szczęścia. Pytam na gorąco – Panie Marianie, jak było?! On jednym sprawnym ruchem ściąga kominiarkę, spod której wyłania się ogromny szczery uśmiech – Fantastycznie!   

Nadgodziny

Wieczorem wracamy do padoku. Teraz jest tutaj znacznie spokojniej. Powietrze jest ciężkie od mieszanki spalin i buzującej adrenaliny. Przypomina to obraz obozowiska na tyłach bitwy, którą zresztą doskonale słychać w oddali, gdzie zastępy wojów robią przegląd uzbrojenia, naprawiają drzewce w złamanych toporach i ostrzą groty strzał. Wszyscy w napięciu wyczekują kolejnego starcia. Le Mans to wyścig na wytrzymałość – tutaj zwyciężają ci, którzy dojeżdżają do mety. Jest w porządku, olej mamy czysty! – opowiada pan Bartosz wyczołgując się spod Chryslera i zabierając ze sobą blaszaną misę pełną przepracowanego oleju silnikowego. Z przyjemnością obserwujemy jego pracę przy aucie, gdy starannie przegląda samochód. Auto musi być w pełni gotowe na nocny free practice, który za kierownicą rozpocznie pan Jan Potocki. Rozmawiamy o samym aucie, a kto może wiedzieć o nim więcej niż człowiek, który nie raz już rozkładał i składał to auto – Chrysler to ogólnie prosty samochód. Ma bardzo wysoki moment obrotowy, więc jazda jest przyjemna. Ma bardzo nowoczesne zawieszenie i hamulce jak na 1929 rok. Amortyzatory i hamulce są hydrauliczne – te podzespoły były tak dobre, że firmy Auburn, Cord, Duesenberg kupowały je od Chryslera. To powoduje że tym autem jeździ się bardzo dobrze, ale za to skrzynia biegów nie ma synchronizacji, więc zmiany biegów wymagają uwagi i umiejętności. Jego największą wadą jest to, że posiada tylko 3 biegi, co wpływa na nieoptymalne stopniowanie i niską prędkość maksymalną. 

Zakaz biegania 

Następnego dnia rano trybuny wypełniają tysiące widzów. Według oficjalnych statystyk podczas całego weekendu przez wydarzenie przewinęło się aż 235 000 widzów! Tłum szczelnie wypełnia miejsca przy siatce oddzielającej widzów od kierowców ustawiających się na rozgrzanym asfalcie prostej startowej. Od 1923 roku, czyli od pierwszego wyścigu długodystansowego w Le Mans, rywalizacja rozpoczynała się od dobiegnięcia kierowców do samochodu i startu statycznego. Ten rodzaj rozpoczęcia wyścigu został ostatecznie zakazany po serii wypadków, w których wykazano, że zawodnicy dla zaoszczędzenia czasu nie zapinali pasów bezpieczeństwa i nie domykali drzwi. Szalę goryczy przelała tragiczna śmierć Johna Woolfe’go w 1969 roku, który właśnie za taki pośpiech zapłacił najwyższą cenę już na początku rywalizacji. Od następnego wyścigu wprowadzono start statyczny z kierowcami już siedzącymi w kokpitach, a z biegiem czasu zaimplementowano formułę obowiązującą do dziś, czyli start lotny. Tegoroczny wyścig Le Mans Classic w Grupie 1 (auta startujące w wyścigu od 1923 do 1939) rozpoczął się w tradycyjnym stylu od dobiegnięcia kierowców do samochodów. Mistrzem ceremonii był Rafael Nadal, który francuską flagą dał sygnał do startu. Pan Marian wystrzelił co sił w stronę Chryslera! Głuchą ciszę pełną napięcia przerwał euforyczny wybuch oklasków wielotysięcznego tłumu zebranego vis-a-vis prostej startowej. Zagłuszyć go próbował jedynie brutalny ryk blisko stu przedwojennych maszyn. Stojąc z pozostałymi członkami zespołu w pit lane dopytuję pana Potockiego o nocną sesję, która odbyła się poprzedniego dnia – Nie było to takie trudne. Tor jest w większości oświetlony i jedzie się trochę jak po ulicy. Największy dyskomfort miałem przez położoną szybę. Strasznie wieje w kask, który stawia opór powietrzu. Minionej nocy zupełnie inaczej sprawę skomentował pan Stoch, żartobliwie odpowiadając – kogoś wyprzedziłem, ale nawet nie wiem kogo, bo nie do końca widziałem w tych ciemnościach. 

Dojechać oznacza wygrać

Rywalizację w najstarszej grupie samochodów w tym roku zdominowały piekielnie szybkie Talboty AV105, które wywalczyły dwa pierwsze miejsca. Talboty jak i wiele innych rywalizujących z nami samochodów to konstrukcje wyścigowe – zostały zaprojektowane, aby się ścigać, więc środek ciężkości, dobór przełożeń, hamulce, aerodynamika – to wszystko sprawia, że są znacznie szybsze od nas. Nasze auto nie było przewidziane przez konstruktora do wyścigów. – pan Balicki tłumaczył nam rezultaty tegorocznego wyścigu. Na trzeciej pozycji uplasowało się piękne BMW 328 roadster.  Zespół w składzie Marian Stoch, Jan Potocki, Bartosz Balicki ukończył wyścig na 50. miejscu na 84 sklasyfikowane załogi, które wystartowały w Grupie 1. Jest to awans o dziewięć pozycji względem zeszłorocznego startu. To świetny wynik biorąc pod uwagę, że Chrysler 75 roadster to auto, którego DNA nie ma wiele wspólnego z rywalizacją na torze wyścigowym. Bardzo doświadczeni kierowcy, siła spokoju i doskonale przygotowane auto, które po raz kolejny nie zawiodło w najtrudniejszych warunkach, to przepis na świetny zespół!

Zdjęcia: Maciej Jasiński / Rafał Pilch

Tekst: Sławomir Poros

2. Śniadanie & Gablota Łódź 2023

Kolejne piękne śniadanie w Łodzi za nami! Tak jak obiecaliśmy było słonecznie, ale nie za ciepło, żebyście w pełni mogli cieszyć się rodziną atmosferą Śniadanie & Gablota.

Partnerem Tytularnym łódzkiej edycji Śniadanie & Gablota w sezonie 2023 jest firma Car House. Ci którzy nas regularnie śledzą dobrze wiedzą, że przez ostatnie sześć lat współpracowaliśmy z nimi przy wielu projektach, o których możecie przeczyta tutaj. W Car House nie tylko kupicie profesjonalne kosmetyki samochodowe, ale również zabezpieczycie swoje samochody folią PPF i skorzystacie z usług car detailingu. Wpisując hasło SNG2023 otrzymacie 15% rabatu w sklepie internetowym!

Relację z wydarzenia przygotował Michał Traczyk.

Co jeść podczas Le Mans Classic, żeby nie zbankrutować?

Wyjazd na Le Mans Classic to piękna przygoda i z pewnością żaden fan motoryzacji nie będzie nią zawiedziony. Jednak jest kilka drobnych szczegółów, które warto przemyśleć żeby nie zbankrutować, a samo przeżywanie tego cudownego święta uczynić jeszcze lepszym!

Read this article in English 🇬🇧

Chodź na kawę! – to pułapka

Tak, jestem zakochany w Le Mans Classic, a miłość ma to do siebie, że bywa ślepa. W tym roku uświadomił mi to Rafał, który jest uzależniony od kawy. Jest to tego typu natręctwo, że gdy ostatnio lecieliśmy wspólnie do Londynu musieliśmy szukać kawy po całym Luton – mój towarzysz podróży uznał, że nie możemy wyjść z lotniska „bez szybkiej kawki na dalszą drogę”. Ta wielka droga to ok. 15 minut od lotniska, które dzieliły nas od śniadania… i kawy. Dlatego, gdy podczas Le Mans Classic Rafał rzucił – chodź na kawę, postawię Ci! – nie byłem zaskoczony. A kiedy zorientowałem się, że to pułapka? Już samo „postawię Ci” powinno dać mi wtedy do myślenia! Za kawą chodziliśmy dobrą godzinę i zrobiliśmy kilka tysięcy kroków. Swoją drogą tych podczas wydarzenia robi się ponad dwadzieścia tysięcy dziennie. Względem zeszłorocznej edycji, punktów w których można było dostać kawę wydawało się znacznie mniej. Niesmaczną i z przepalonego ziarna kawę skończyliśmy w pośpiechu, bo już czekał na nas Tomek i jego Jaguar!

Jem, bo muszę

Nie lubię jeść na de la Sarthe i robię to raczej z biologicznego obowiązku, bo podczas chodzenia po olbrzymim obiekcie kalorie szybko uciekają. Uważam, że to co można znaleźć w budkach i restauracyjkach na torze po prostu nie jest najwyższych lotów, a widz który już wydał ponad 200 euro na weekendowy bilet wcale może nie być skory do wydania kolejnych 20 – 30 euro za, na przykład, dość podłego hot doga z frytkami i piwo… kilka razy dziennie. Zauważyliśmy, że względem poprzedniej edycji jedzenie w tym roku było słabsze i znacznie mniej urozmaicone. To co niezmienne to cena piwa, które na torze kosztuje 8 euro. Do tego należy doliczyć 2 euro zwrotnej kaucji za plastikowy kubek okolicznościowy. Ten można oddać i dostać z powrotem swoje pieniądze lub zabrać na pamiątkę. Dziennikarze i vip-owie mają do dyspozycji pełen wachlarz udogodnień w tym nieograniczony dostęp do kawy i przekąsek w lożach nad aleją serwisową. Problemem może być to, że wejść do nich strzegą rośli strażnicy, dlatego ja Was dziś zapraszam na obiad do Arnage! 

Odwiedź Arnage!

Zaledwie dziesięć minut jazdy autem od bram toru de la Sarthe znajduje się urocze miasteczko Arnage. Hoteliki i restauracje są tutaj przystrojone w wyścigowym stylu i wszystko żyje wokół zmagań na torze. Po ulicach jeżdżą piękne samochody i panuje cudowna atmosfera. W Arnage ceny są znacznie niższe niż w Le Mans, a przede wszystkim adekwatne do tego co dostaniemy na talerzu. Za cenę torowego hot doga, tutaj spokojnie możemy oczekiwać hamburgera z konkretną ilością mięsa, a nawet całkiem dobrego steka! Naszym ulubionym miejscem na obiad i kolację jest Le 70 Avenue. Jest to niewielka restauracja z dość różnorodnym menu, przystępnymi cenami, a do tego bardzo smaczna! Lokalną przystawką i przysmakiem jest chleb lub bagieta z Rillettes du Mans. Jest to rodzaj smalcu nieco przypominający pasztetową, którego z pewnością warto spróbować – Le 70 Avenue będzie dobrym miejscem aby się o tym przekonać. Siedząc w restauracyjnym ogródku (te w miasteczku najczęściej sąsiadują z główną ulicą) można dobrze zjeść z widokiem na przejeżdżające Fordy GT40 czy klasyczne Porsche. Szczególnie wieczorem można stać się częścią zabawnych gierek – na przykład dołączyć do Brytyjczyków wznoszących toasty na cześć każdego Jaguara przejeżdżającego ową drogą. Niepowtarzalne i klimatyczne! 

Śniadanie w drodze

W zależności od tego, gdzie mieszkacie podczas wyjazdu na Le Mans Classic przejechanie przez wspomniane już Arnage raczej nie będzie problemem, a może okazać się zbawieniem w perspektywie całego dnia. W zeszłym roku mieszkaliśmy w słynnym Hotel de France, gdzie śniadania jadaliśmy w hotelowej restauracji z widokiem na piękne klasyczne auta. W tym roku mieszkaliśmy znacznie bliżej toru w wynajętym domu, dlatego też mogliśmy później wstawać, a przy tym zahaczyć o Arnage na szybkie śniadanie w drodze do Le Mans. Znaleźliśmy sobie świetną piekarnię Feuillette, w której serwowane są bagietki z różnymi dodatkami podawane w zestawie z kawą i czymś słodkim. Najczęściej do takiego zestawu dodawaliśmy jeszcze croissanty na drogę – w końcu jesteśmy we Francji! Na torze ciężko będzie Wam znaleźć typowe śniadanie, do którego jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce, więc lepiej o tym pomyśleć wcześniej. Choć jadaliśmy francuskie specjały, to jedzenie w pośpiechu z pewnością nie ma zbyt wiele z tutejszą kulturą

Piknikuj!

Francuzi się nie spieszą, szczególnie gdy chodzi o jedzenie, a w piknikowaniu prawie dorównują Włochom. Dlatego nie dziwią pikniki rozkładane na trybunach i dookoła całego toru szczególnie w strefie klubów samochodowych. Kosze piknikowe przyjmują najróżniejsze formy i mogą być świetnym rozwiązaniem gdy przyjeżdżasz na wydarzenie z całą rodziną i planujecie spędzić w ten sposób cały dzień. Nam niestety takie rozwiązanie by się nie sprawdziło, bo w bieganiu od padoku do padoku istotna jest redukcja wagi. Ale czyż nie jest to piękne celebrowanie życia?

Tekst: Słwomir Poros Jr.
Zdjęcia: Maciej Jasiński, Tejsted

Zwycięstwo w Le Mans Classic oczami mechanika

Tegoroczne Le Mans Classic było podporządkowane jednemu – obchodom 100-lecia legendarnego francuskiego wyścigu długodystansowego. Przede wszystkim żyły tym zespoły, które przyjechały na tor de la Sarthe, aby zaciekle walczyć o zwycięstwo podczas tego wyjątkowego weekendu.

Read this article in English 🇬🇧

Nie na żarty

Po raz kolejny spotykam się w Le Mans z moim serdecznym kolegą Tomkiem „Jagmanem” Zielińskim, który od kilkunastu lat pracuje w kolekcji Nigela Webba. Znany kolekcjoner Jaguarów z okolic Goodwood postawił w tym roku wszystko na to, żeby jego zespół odniósł zwycięstwo. Zresztą nie pierwsze, bo Jaguar No. 6 Racing triumfował już podczas Le Mans Classic w 2002 i 2016 roku. Do wyścigu w Grupie 3 (Plateau 3) Nigel wystawił perłę swojej kolekcji, czyli Jaguara D–Type. Dokładnie to auto wygrało w 24-godzinnym wyścigu na legendarnym francuskim torze w 1955 roku. Wyjątkowo piękne, a przy tym obarczone tragiczną historią. Zwycięstwo Mike’a Hawthorna i Ivora Bueba, sprzed 68 lat, jest przede wszystkim kojarzone z jedną z największych tragedii w historii motorsportu. Gdy na 33. okrążeniu Mercedes prowadzony przez zmęczonego, przeceniającego własne siły Pierre’a Levegha wypadł z toru i pofrunął w trybunę pełną widzów, zginął nie tylko kierowca, ale i 82 kibiców, a 120 zostało rannych. Wyścigu nie przerwano, jednak Mercedes na znak żałoby wycofał swoje auta z dalszej rywalizacji i całkowicie zaprzestał dalszej działalności sportowej. Winą za wypadek obarczono Hawthorna, który decydując się na nagły zjazd do alei serwisowej mocno wyhamował. To miało być bezpośrednią przyczyną tragicznych zdarzeń, w których brał udział Mercedes jadący za Jaguarem z numerem sześć na boku. Zawsze, gdy rozmawiam z Tomkiem o tym samochodzie i o jego historii mam ciarki na całym ciele.

Kierowca do zadań specjalnych

Naszą rozmowę przerywa pojawienie się w boksie uśmiechniętego i niezwykle serdecznego dżentelmena. Po raz pierwszy w czasie tego weekendu ściskam dłoń Andy’ego Wallace’a – zdobywcy korony wyścigów długodystansowych, czyli kolejnych zwycięstw w 24h Le Mans, 24h Daytona i 12h Sebring. Z pewnością kojarzycie bardzo charakterystycznego Jaguara XJR9 w biało-fioletowych barwach Silk Cut z numerem 2 na boku. W 1988 roku właśnie za kierownicą tego auta Jan Lammers, Johnny Dumfries oraz Andy Wallace wygrali 24-godzinny wyścig w Le Mans. A nie było to takie proste, bo udział zespołu TWR Jaguar był obarczony ogromną presją. Brytyjski producent po 37 latach ponownie chciał wrócić na najwyższy stopień podium w długodystansowym klasyku. Dzięki Jaguar Daimler Heritage Trust, zwycięskiego Jaguara XJR9 można było podziwiać w tym roku podczas parady legend Le Mans.

Lista osiągnięć kierowcy z Oksfordu jest bardzo długa. W 1993 roku Andy uczynił McLarena F1 „najszybszym seryjnym samochodem” rozpędzając go do 391 km/h. Dwadzieścia sześć lat później, ten sam tytuł zdobył dzięki niemu Bugatti Chiron Super Sport 300+ osiągając prędkość 490 km/h. To właśnie ten człowiek poprowadzi słynnego D–Type’a zespołu Jaguar No. 6 Racing. Rozmawiamy chwilę o jego związkach z Jaguarem. Nasze luźne rozmowy co chwila przerywa ktoś przychodzący do boksu prosząc o zdjęcie, autograf, albo po prostu pogadać. Andy nikomu nie odmawia. Dla każdego ma chwilę i widać ogromną serdeczność w tym co robi. W towarzystwie Andy’ego nawet stoi się szybko!

Ten samochód chciał mnie zabić!

Po pierwszej sesji kwalifikacyjnej Andy zwięźle odpowiada na pytanie o wrażenia z jazdy – Ten samochód chciał mnie zabić! Jak się okazało auto miało potworne problemy z hamulcami, które prawdopodobnie wyniknęły z dostarczenia przez producenta wadliwych klocków hamulcowych. Mechanicy musieli się również zająć wymianą pompy ciśnienia. Jaguar D – Type jest wyposażony w pompę Plesseya – było to innowacyjne wspomaganie hamulców napędzane ze skrzyni biegów, a zatem zależne do prędkości jazdy. To rozwiązanie nigdy nie działało niezawodnie i tak też było tym razem, co mogło być naprawdę niekomfortowe zważywszy na to, że auto z łatwością rozpędza się do 230 km/h. Pojawiły się również problemy z nowiutkim zawieszeniem, które w warunkach wyścigowych zaczęło łapać luzy. Z nimi zespół będzie się zmagał przez cały wyścig. Dopytuję Tomka, jaki mają plan na poprawienie hamulców, bo kwalifikacje nie napawały optymizmem… na co on, niczym Tommy Shelby w kluczowym momencie serii Peaky Blinders, z iście artystyczną sekwencją ruchów prosto spod pubu z Birmingham, odpalił papierosa i mrużąc oczy od gęstego dymu powiedział – A co możemy zrobić?  Rozbieramy! Mamy jeszcze kilka godzin do nocnej sesji. Wyścig dopiero się zaczyna! Kwalifikacje Andy ukończył na siódmym miejscu.

Nie pierwszy raz

W międzyczasie, gdy Tomek zabiera się za auto, rozmawiamy o tym jak pracuje się z kierowcą pokroju Andy’ego. Panowie nie spotykają się pierwszy raz w boksie teamu Jaguar No. 6 Racing. Andy tym samym samochodem wygrał już Le Mans Classic w 2016 roku. Z tego wydarzenia Tomek ma piękne zdjęcie wiszące w jego domu na honorowym miejscu. Chowa na nim w dłoniach rozpłakane ze szczęścia oczy. Praca z Andy’m to przyjemność i zaszczyt. Ten gość to Mistrz, on wie wszystko o samochodach i potrafi powiedzieć mechanikowi dokładnie, czego potrzebuje lub co nie działa. Nie bez powodu pracuje dla Bugatti jako kierowca testowy. – słyszę od młodego mechanika z Łodzi przebierającego narzędzia w skrzynce. Tymczasem w Le Mans zapada zmrok i rozpoczyna się nocny free practice. Niestety D–Type zjeżdża z toru po jednym okrążeniu. Wszystko przez deszcz, który uniemożliwił sprawdzenie hamulców. Zatem wszystko rozstrzygnie się następnego dnia.

Rycerz, giermek i ja

Wskakuj! Pojedziemy zawieźć auto Andy’emu! – takim zaproszeniom się nie odmawia. Od padoku do pętli toru Bugatti Circuit, na którym formują się auta wyjeżdżające na nitkę toru de la Sarthe, jest kilkaset metrów. Co do zasady kierowcy czekają już na miejscu, a auta dostarczają mechanicy. Wsiadamy do Jaguara i wyjeżdżamy z padoku… D–Type dumnie toczy się w towarzystwie Ferrari 250 GT i Porsche 356. Po obu stronach drogi prowadzącej na tor ustawia się szpaler ludzi. Machają, robią zdjęcia, mało brakuje, żeby poklepywali auta z uznaniem. Co za chwila! Przypomina to bycie giermkiem, który odprowadza konia swojemu rycerzowi, a ten w pełnej lśniącej zbroi już czeka w gotowości na swój kolejny pojedynek…

Panowie, włączcie silniki!

Do pierwszego sobotniego biegu Andy startuje z trzeciego rzędu. Odległa pozycja. Niepewność co do hamulców. Wallace jedzie coraz szybciej i pewniej, choć widać jak przodem auta rzuca przy każdym dohamowaniu do zakrętu. Doświadczenie pozwala wygrać pierwszy bieg z przewagą zaledwie dwóch setnych sekundy. Auto spisuje się coraz lepiej, ale wciąż potrzebuje poprawek. Drugi bieg rozgrywa się w nocy. Tym razem Brytyjczyk wygrywa z dużą przewagą i zdecydowanie umacnia się na pozycji lidera. Rozstrzygający, trzeci bieg, jest pełen dramaturgii. Ze słynnego Ferrari 250 GT SWB Breadvan’a odlatuje cześć przedniej maski. Emanuele Pirro popełnia błąd w zakręcie i awaryjnie ratuje auto przed kontaktem z bandą. W kluczowym momencie zespół Jaguar No. 6 Racing również się potyka… o kilka sekund za wcześnie Andy wyjeżdża z pit lane i dostaje karę czasową – zawodnik, który w wyścigu bierze udział bez zmiany kierowcy musi zjechać do pit lane i odczekać tam dokładnie minutę. To powoduje utratę cennych sekund. Andy spada na piątą pozycję w trzecim biegu. Nad zespołem zebrały się czarne chmury… sędziowie podliczają czasy. Nagle pojawia się sędzia i woła – potrzebujemy Andy’ego na podium! Nieco ponad 21 sekund przewagi nad Ferrari 250 GT SWB prowadzonego przez Harrisona Neweya, Joe Macariego i Christiana Hore’a wystarcza, aby sięgnąć po zwycięstwo w jubileuszowym wyścigu Le Mans Classic w Grupie 3! Na 29. miejscu zameldował się Emuanuele Pirro, pięciokrotny zwycięzca 24h Le Mans, który tym razem dzielił kierownicę Listera Jaguara Costina ‘59 z Hansem Hugenholtzem .

Presja zwycięstwa

Dwa dni przed wyjazdem do Le Mans rozmawiałem telefoniczne z Tomkiem o tym, jakie mają plany. Powiedział mi wtedy, że oczywiście chcą walczyć o zwycięstwo, ale mają bardzo mocną konkurencję w tym roku. Każdy jechał na 100-lecie 24h Le Mans z myślą o tym, że może uda się wygrać ten wyjątkowy jubileuszowy wyścig spod znaku Classic. Już po powrocie do domu Tomek wyznał mi – Wiesz, ja jestem młodym chłopakiem, który ciężką pracą doszedł w fajne miejsce. W to, co robię, wkładam całe serce. Nic nie jest mi obojętne, przykładam się do wszystkiego i przez to nakładam sam na siebie ogromną presję i stres. Te ogromne emocje widać było kilka minut po tym, gdy dotarła do niego informacja o zwycięstwie. Oczy Tomka znów zaczęły się szklić jak na zdjęciu z 2016 roku. 

Mechanik nie ma urlopu

Bycie mechanikiem to niekończące się nadgodziny i naprawdę trzeba kochać swoją robotę, żeby wytrzymać takie tempo. Wyścig w Le Mans skończył się w niedzielę późnym popołudniem. Rozpoczyna się proces pakowania auta, narzędzi i kempingu. Wszystko musi wrócić do Anglii. Jednak nawet po powrocie Tomek nie ma wytchnienia. We wtorek D–Type wraz z nagrodą pojedzie na tor Goodwood jako atrakcja podczas track day. Mało tego, na Goodwood zespół będzie testował dwa inne Jaguary z kolekcji Nigela Webba, które trzeba przygotować do kolejnego wyścigu… a ten już w niedzielę na torze Donington Park.


Tekst: Sławomir Poros Jr.
Zdjęcia: Maciej Jasiński / Rafał Pilch

Car House jest z nami od 6 lat!

Śniadanie & Gablota nie mogłoby funkcjonować, gdyby nie nasi partnerzy. To właśnie dzięki nim przez ostatnie sześć lat udało nam się zrealizować ponad sto śniadań i wiele ciekawych projektów. Wśród nich są też i tacy, którzy towarzyszą nam od samego początku!

Początki Car House to mniej więcej ten sam okres, gdy rodziło się pierwsze w historii Śniadanie & Gablota, czyli rok 2017. To właśnie wtedy bracia Krzysztof i Maciek jako jedni z pierwszych dołączyli do nas wspierając nas organizacyjnie. Był to czas intensywnej nauki i pierwszych śniadań, gdy myśleliśmy, że już przy 20 samochodach potrzebujemy przynajmniej kilkunastu osób do pomocy. Ale co najważniejsze –  dali nam pewność siebie, uwierzyli w filozofię Śniadanie & Gablota i popchnęli nas dalej. Efektem było to, że do Łodzi w bardzo szybkim czasie dołączyły kolejne miasta, a współpraca z Car House rozwijała się przez kolejne lata.

Car House podczas pierwszego Śniadnie & Gablota Łódź w 2017 roku. Fot. Gri Cars

Chciałbym jechać… długo i daleko!

W 2019 roku między innymi dzięki Car House możliwe było zrealizowanie naszego projektu Super S Rally. Był to okres dynamicznego rozwoju marki Śniadanie & Gablota. Minęły raptem dwa lata od pierwszego śniadania w Łodzi, a nasze wydarzenia były już obecne w całej Polsce. Ktoś wtedy rzucił tezę, że wydarzeń jest tyle, że nie sposób ich wszystkich odwiedzić. Podjęliśmy to wyzwanie i postanowiliśmy w 24 godziny zjeść symboliczne śniadanie w każdym mieście goszczącym nasze eventy. To utworzyło na mapie ogromne „S” ciągnące się przez całą Polskę. Misja się powiodła i zaostrzyła nasze apetyty na kolejne, odpowiednio większe wyzwania. W 2022 roku ustanowiliśmy pierwszy Oficjalny Rekord Polski w najszybszym objechaniu kraju dookoła granic.

To może teraz coś okleimy?

Początkowo Car House profilowało się jako firma zajmująca się pośrednictwem w handlu samochodami premium. Tak też pozostało, jednak ich oferta uległa znaczącemu rozszerzeniu. Dziś przede wszystkim zajmują się kompleksowym detailingiem, car wrappingiem i sprzedażą kosmetyków samochodowych. Ich rozwój sprzyjał też naszym nowym pomysłom! Od 2017 do 2019 roku regularnie tworzyliśmy absolutnie wyjątkowe art cary. Dzięki łączeniu motoryzacji ze sztuką mogliśmy nie tylko realizować nasze pasje, ale też edukować! Byliśmy jednymi z nielicznych, którzy mogli wykorzystać cyfrowe kopie obrazów Zdzisława Beksińskiego udostępnione nam przez Muzeum Historyczne w Sanoku.  Razem z Car House w 2019 roku podjęliśmy kolejne wyzwanie przygotowując art cara poświęconego kontrowersyjnemu artyście Stanisławowi Szukalskiemu. Wszystko powstało w oparciu o netflixowy hit „Walka: Życie i zaginiona twórczość Stanisława Szukalskiego”. Nasz projekt został doceniony również za granicą. Podobno z uznaniem oglądał go Leonardo DiCaprio, który traktował Szukalskiego jak swojego dziadka. My mieliśmy przyjemność osobiście zaprezentować go reżyserom dokumentu podczas targów Warsaw Motor Show.

Ludzie, na których można liczyć

Przez lata przekonaliśmy się o tym, że robiąc takie wydarzenia jak nasze trzeba otaczać się ludźmi, na których po prostu zawsze można liczyć. Często wpadają nam do głowy pomysły, których realizacja jest ograniczona czasowo, a co więcej, nie byłaby możliwa gdyby nie lojalne firmy, będące z nami na dobre i złe. Mniejszych i większych współprac z Car House mieliśmy przez te kilka lat wiele. Zawsze, czy to podczas awarii jedynego śniadaniowego auta, gdy potrzebowaliśmy zastępczego, czy wtedy gdy rozdawaliśmy kosmetyki do czyszczenia gablot Śniadanioholikom przybyłym z daleka, doskonale wiedzieliśmy, na kim możemy polegać! Dlatego z czystym sumieniem możemy i Wam polecić tę firmę do wykonania prac przy Waszych samochodach.

Ten materiał jest sponsorowany i powstał w ramach współpracy z firmą Car House.

Niebawem przedstawimy Wam kolejne historie zza kulis naszej pracy, a już dziś możecie skorzystać z oferty sklepu internetowego Car House, w którym czeka na Was 15% rabatu z kodem SNG2023.

2. Śniadanie & Gablota Poznań 2023

Co najczęściej można usłyszeć na poznańskim Śniadanie & Gablota? – Tej, ale u nas nigdy nie pada! Niedzielne spotkania pod Hotelem Vivaldi w Poznaniu nieustannie piszą swoją własną wspaniałą historię. To jedyne ŚnG, które od sześciu lat nie zmieniło miejsca spotkań i jedyne, które w całej swojej historii ani razu nie mierzyło się z deszczem! Przypadek? Nie sądzimy!

Relację z wydarzenia przygotował: Nowakiewicz Photo

1. Śniadanie & Gablota Łódź 2023

Kolejny sezon Śniadanie & Gablota nabiera rozpędu! Po świetnych otwarciach śniadaniowego sezonu w Warszawie, Poznaniu i Wrocławiu, które możecie zobaczyć tutaj, przyszedł czas na Łódź! Mimo początkowych obaw o pogodę, ta postanowiła być dla nas bardzo łaskawa i cieszyliśmy się pięknym Słońcem przez cały dzień. Bez wątpliwości pozostaje nasze miejsce spotkań, bo Ukryte Rzeki spisują się na medal!

Partner Tytularny łódzkiej edycji Śniadanie & Gablota w sezonie 2023 została firma Car House. Ci którzy nas regularnie śledzą dobrze wiedzą, że współpracowaliśmy z nimi przy wielu projektach, a oni sami odwiedzają nas od 2017 roku! W Car House nie tylko kupicie profesjonalne kosmetyki samochodowe, ale również zabezpieczycie swoje samochody folią PPF i skorzystacie z usług car detailingu. Wpisując hasło SNG2023 otrzymacie 15% rabatu w sklepie internetowym!

Relację z wydarzenia przygotował Michał Traczyk.

Zacznij dzień od klasyka!

Śniadanie & Gablota Classic to brakujące ogniwo pomiędzy bardzo otwartą formułą regularnych spotkań z cyklu ŚnG, a imprezami hermetycznie zamkniętymi, dedykowanymi konkretnej grupie odbiorców, jak choćby Polski Konkurs Elegancji.  

Filozofia Classic

Śniadanie & Gablota już od sześciu lat słynie ze swojej otwartości. Jak niejednokrotnie przewrotnie powtarzaliśmy – nasze wydarzenia są dla wszystkich, ale zarazem nie dla każdego. Do wspólnego śniadaniowego stołu zapraszamy wszystkich petrolheadów, bez względu na to jaką gablotą jeżdżą, czym się zajmują w życiu i jaki mają światopogląd. Przede wszystkim stawiamy na kulturę osobistą i różnorodność – szanuj innych i to jak oni rozumieją motoryzację. Natomiast ŚnG Classic jest przede wszystkim skierowane do tych, którzy wyznają filozofię classic. Wolą spotkania w mniejszych grupach. Dobrze czują się w kameralnej atmosferze. Lubią spędzać czas w otoczeniu samochodów, które miały wpływ na historię motoryzacji. Przy selekcji samochodów przyjęliśmy przede wszystkim faktor wiekowy – muszą to być samochody, których światowe premiery odbyły się maksymalnie w 1993 roku. Z czasem planujemy wprowadzić podziały na kategorie, które będą odpowiadać konkretnym okresom motoryzacji.

Liga Dżentelmenów w Tomaszowicach

Na pierwszym tegorocznym Śniadanie & Gablota Classic w Tomaszowicach można było spotkać wielu pasjonujących ludzi zakochanych w klasycznej motoryzacji. Z przyjemnością powitaliśmy pana Mariana Stocha, którego poznaliśmy podczas zeszłorocznego Le Mans Classic i zapewniamy, że to nie koniec naszej wspólnej klasycznej przygody! Wraz z panem Marianem na śniadanie przybył pan Jan Potocki swoim przepięknym przedwojennym Mercedesem. Nie zabrakło również niezwykle stylowego i utalentowanego Adam Mikołajczyk, twórcy męskiej Pracowni Porterów. Adam zresztą od razu został pochłonięty historiami pana Mariana o międzynarodowych wyścigach, w których regularnie bierze udział. Naszą ogromną sympatię wzbudził Radosław Chmiel wraz z cudowną żoną, którzy na Classica przybyli świeżo odrestaurowanym Saabem 96.

Sezon na klasyka

W sezonie 2023 przewidzieliśmy trzy wydarzenia z serii Classic, a do tego gościnne spotkanie podczas MotoClassic Wrocław, o szczegółach poinformujemy niebawem. W tym momencie możemy zdradzić, że na nasze zaproszenie pojawią się bardzo ciekawi goście z zagranicy. Pierwszy Classic w Tomaszowicach już za nami. Kolejne dwa odbędą się w Pałacu Zegrzyńskim w dniach 25 czerwca oraz 1 października. Oba będziemy współtworzyć z Fundacją Youngtimer Warsaw, z którą zgodnie dzielimy wyobrażenie o tym jak powinien rozwijać się ten projekt.

Zasmakuje motoryzacji, klasycznie! 

Zdjęcia: tejsted.pl

Konkurs Elegancji w Valletcie

Valletta Concours D’Elegance to jedno z najbardziej wyczekiwanych wydarzeń motoryzacyjnych na Malcie w tym roku! Samochody, atmosfera i lokalizacja stworzyły niesamowitą imprezę, którą na długo zapamiętamy.

Plac Św. Jerzego

Mój budzik włączył się o 6 rano i mimo tak wczesnej pory już 30 minut później fotografowałem pierwsze samochody wjeżdżające do Valletty, stolicy Malty. Uczestnicy konkursu musieli zaparkować swoje auta do 8 rano na przepięknym placu Świętego Jerzego. To tutaj odbywa się większość imprez plenerowych w Valletcie. Malta jest małą wyspą i nawet po latach w branży motoryzacyjnej, niesamowicie było oglądać, jak plac zapełnia się perfekcyjnie utrzymanymi samochodami, a co więcej innymi każdego roku!

Arbitrzy elegancji

Dobór wystawionych samochodów był niezwykle ciekawy, a to wszystko za sprawą szerokiej rozpiętości kategorii jakie przygotowali organizatorzy. Od 100-letniego Forda Lincolna kabrioletu po współczesną Alfę Romeo 4C. Wspomnieć należy, że wszyscy sędziowie konkursu byli obcokrajowcami, tak aby upewnić się, że ich wybory są neutralne i skupione wyłącznie na samochodach.

Kocham Porsche, ale to Ferrari…

Jako entuzjasta klasycznych samochodów pałający wielką miłością do marki Porsche powiedziałbym, że moim ulubionym samochodem ze wszystkich wystawionych było właśnie Porsche, a dokładnie 365A kabriolet model D z 1958 roku… ale nie mogłem obojętnie przejść obok pięknego Ferrari GTO, które widziałem po raz pierwszy na wyspie! Sympatią cieszyło się również urocze BMW Isetta, które zawsze wywołuje uśmiech na naszej twarzy, gdy właściciel Reuben pojawia się nim na organizowanych przez nas imprezach.

Znajomi!

Na konkursie spotkaliśmy miedzy innymi Anthony’ego z żoną Jenną. Przyjechali samochodem, który pokazywaliśmy w jednym z odcinków Stories by Rotta. Anthony’ego znacie również ze wspólnego wydarzenia, które organizowaliśmy z Śniadanie & Gablota. Ich wyjątkowy Sunbeam Tablot zdobył aż dwie nagrody, za Najlepszy pojazd powojenny i Najlepszy pojazd Historyczny. Nie zabrakło również Bena z jego Alpiną C1 z 1982 roku. Po raz pierwszy, po kompletnej odbudowie pojawiła się również Christine, należąca do Jesmonda, który był bohaterem pierwszego odcinka Stories.

Jaguary zdobywają nagrody

Best In Show zdobył Chris Cachia ze swoim Jaguarem E-Type z 1961 roku. I nie była to niespodzianka, ponieważ samochód wraz z swoją historią był po prostu znakomity! Syn Chrisa – Marcus również wygrał jedną z nagród za swojego Jaguara XKSS, którym ścigał się jeszcze tego samego ranka! Rodzina Cachias zgarnęła łącznie 8 nagród! Więcej o pasji rodziny Cachia do Jaguarów przeczytacie w naszym kolejnym materiale.

Podsumowując, jeśli kochasz klasyczną motoryzację i planujesz wyjazd na Maltę w przyszłym roku, to ostatnia niedziela maja będzie dla doskonałym wyborem!

Relację z Valletta Concours D’Elegance przygotował Matthew Camilleri z bloga Rotta.

1. Śniadanie & Gablota Warszawa 2023

Wróciliśmy po zimowej przerwie i tym razem kolejny, szósty, sezon Śniadanie & Gablota rozpoczęliśmy w Warszawie. 143 Gabloty, 190 Śniadań i tysiące uśmiechów… to najlepsza recenzja naszego pierwszego spotkania w 2023 roku! Było słonecznie i pięknie! Warszawskie Śniadanie & Gablota napędza Bart, Team Bołtowicz & Schodki na lato.

Galerie przygotowali kolejno Tomasza Dąbrowskiego & GS Autorsko.

Śniadanie na torze Goodwood

Często słyszymy, że nasze śniadania zaczynają się zbyt wcześnie – bo o dziesiątej rano w niedzielę ludzie są jeszcze nieprzytomni. Otóż, nic bardziej mylnego! Na torze Goodwood poranne spotkania startują już o siódmej rano!

Przedśniadanie

Żeby dotrzeć o tak barbarzyńskiej porze na tor, od którego dzieliła nas około czterdziestominutowa przejażdżka po malowniczych drogach hrabstwa Sussex, musieliśmy przerwać sielankowy sen odpowiednio wcześniej. A nie było to takie proste, bo nasz nocleg wypadł na wiejskiej farmie. Tam cudowne chłodne powietrze sprzyjało bardzo głębokiemu odpoczynkowi. Dzień rozpoczęliśmy od lekkiego przedśniadania na drogę. Jajecznicę przygotował nam Tomek aka Jagman, którego poznaliście już z naszej relacji z Le Mans Classic 2022. To on dbał o nas podczas naszego weekendowego pobytu w Wielkiej Brytanii i to dzięki niemu mogliśmy spędzić trochę czasu na niesamowitej farmie, o której niebawem opowiemy. Tymczasem ruszamy w kierunku Goodwood!

Temat przewodni i chwila refleksji

Wizytę na torze rozpoczęliśmy od symbolicznego odwiedzenia grobu Bruce’a McLarena, który zginął na Goodwood 2 czerwca 1970 roku, podczas testów swojego nowego samochodu M8D. Nieopodal miejsca jego spoczynku znajduje się pomnik Mike’a Hawthorna ufundowany między innymi przez Nigela Webba. Po tej chwili refleksji nad niebezpieczeństwem jakie niesie ze sobą motorsport przeszliśmy do spotkania, które przywiodło nas na wyspy. Motywem przewodnim pierwszego w tym sezonie spotkania Goodwood Breakfast Club było Supercar Sunday. Na tor ściągnęły prawdziwe tłumy petrolheadów. Podobno już godzinę przed otwarciem bramy przed wjazdem ustawiały się kolejki Ferrari i Porsche. W istocie, Ferrari to prawdopodobnie najpopularniejszy supercar w Wielkiej Brytanii, bo na nitce toru ustawiło się ich naprawdę mnóstwo. Na torze można było spotkać wiele znanych osób ze świata motoryzacji, takich jak Rafał Pilch z Śniadanie & Gablota Kraków, czy Timothy Burton aka Shmee 150 ze swoim AMG SLS Black Series.

Sektor specjalny

Największą popularnością cieszyła się strefa Goodwood Road Racing Club, w której zaprezentowano najbardziej smakowite kąski należące do klubowiczów. Wśród nich można było z bliska zobaczyć AMG One, Gordon Murray Automotive T.50, a także Koenigsegga Regere oraz Invicte S1. Jednak wszystkie oczy były zwrócone na kolekcję od Lanzante Ltd., a wśród niej McLaren P1, McLaren F1 GTR Longtail i absolutny king of cool McLaren F1, który niegdyś należał do Rowana Atkinsona. Wszystko to na wyciągnięcie ręki!

Dla bliskich

Dostępność, to słowo klucz przy okazji omawiania GBC. Aby dostać się na wydarzenie wystarczy zabookować wcześniej darmowy bilet online. W tym celu należy utworzyć konto na stronie internetowej Goodwood Road & Racing. Takie konto umożliwia również zakupy wejściówek na inne wydarzenia, między innymi takie jak Goodwood Revival oraz Goodwood Festival of Speed. Wjazd dla samochodów również jest bezpłatny. Wystarczy zarejestrować swoje auto wcześniej. Jedynym warunkiem jest to, że musi ono pasować do tematu przewodniego danego spotkania.  

Pośniadanie

Oczywiście nie zabrakło śniadania! Do dyspozycji gości było kilka foodtrucków z różnymi ofertami gastronomicznymi i pyszną kawą, która skutecznie wyrównywała poranne zmagania z budzikiem. Całe wydarzenie ma świetny klimat, przede wszystkim ujęło nas pozytywną energią, otwartością uczestników i organizatorów. Po kilku ciekawych rozmowach przyszedł czas pożegnania z torem Goodwood. Dla nas nie był to jednak koniec motoryzacyjnych emocji tego dnia. Po powrocie na farmę, Tomek oprowadził nas po warsztatach, w których wraz z zespołem przygotowuje teamowe Jaguary do wyścigów. Zajrzeliśmy również do prywatnego, na co dzień niedostępnego dla gości, muzeum poświęconego Mike’owi Hawthornowi. O tym opowiemy w kolejnym materiale z naszego weekendowego wyjazdu do Wielkiej Brytanii!

ABC Śniadanioholika

To już kolejny sezon ŚnG, ale zasady pozostają niezmienne! Z uwagi na dużą ilość nowych gości postanowiliśmy przygotować małe kompendium wiedzy na temat naszych spotkań. Są to odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania.

BEZPŁATNY

Uczestnictwo w wydarzeniach z cyklu ŚnG jest bezpłatne. Bez względu na to czy przyjeżdżasz autem, czy wpadasz pieszo jedynie pooglądać auta. Jedyny koszt jaki ponosisz to zakup śniadania oraz gadżetów. Każde miasto ma swój system dystrybucji śniadania np. w Poznaniu jest to szwedzki bufet. Kupując śniadanie wspierasz restauracje, z którymi współpracujemy, dzięki czemu możemy tworzyć nasze spotkania w świetnych miejscach.

*Jeśli wymagane są jakieś dodatkowe opłaty lub wcześniejszy zakup wejściówek, to informujemy o tym każdorazowo przy okazji konkretnego wydarzenia.

BEZ REJESTRACJI

Aby wziąć udział w ŚnG nie musisz się nigdzie rejestrować. Nie musisz nam wcześniej zgłaszać czy i czym przyjedziesz na wydarzenie. Po prostu stawiasz się w określonej lokalizacji o określonej porze.

*Wyjątkiem są niektóre wydarzenia z cyklu ŚnG Classic oraz ŚnG Special, które rządzą się własnymi zasadami i wymagają wcześniejszej rejestracji przez formularz zgłoszeniowy udostępniany przez nas każdorazowo kilka tygodni przed wydarzeniem.

BEZ SELEKCJI

Tak, na ŚnG możesz przyjechać każdym rodzajem pojazdu. Kochamy motoryzację i jak możesz zobaczyć w albumach z kilku ostatnich lat naszej działalności – naprawdę możesz do nas wpaść tym co kochasz. Ważne, żeby Twoje auto było sprawne technicznie i nie lały się z niego płyny eksploatacyjne, które musimy później usuwać na własną rękę.

*Wyjątkiem są wydarzenia z cyklu ŚnG Classic, na których obowiązuje selekcja samochodów zgodnie z regulaminem, a udział w niektórych przypadkach jest poprzedzony zgłoszeniem.

KULTURA

Wykształcenie możesz mieć podstawowe, ale kulturę reprezentuj wyższą. Szanuj siebie i innych, bo motoryzacja jest dla każdego. Nie stwarzaj problemów i słuchaj poleceń naszej załogi. Jeśli według nas zaparkowałeś tak, że utrudnisz innym przejazd, to zaufaj nam – tak właśnie jest i popraw to.

Zachowaj ostrożność! Na wszystkich wydarzeniach uprasza się o kategoryczne nie palenie gumy i nie popisywania się umiejętnościami drifterskimi. Po pierwsze usuwanie spalonej gumy z kostki brukowej nie jest niczym prostym i tanim, a po dr