Oko w oko z gamą elektrycznych Mercedesów

Pojęcie elektromobilności w słowniku fana motoryzacji wzbudza mieszane, często skrajne uczucia. Od fascynacji, ciekawości, przez obojętność, po agresję i odrazę. Wielu z nas boi się, że nieunikniona elektryfikacja otaczających nas pojazdów zabije emocje i ducha w obcowaniu z samochodami, które kochamy. Ale czy na pewno jest się czego bać? Postanowiliśmy poszukać odpowiedzi na to pytanie zderzając się z gamą elektrycznych modeli Mercedesa podczas EQ Tour organizowanego przez Mercedes-Benz Sobiesław Zasada Automotive.

2035

2035 rok. Według unijnego prawa to właśnie w tym roku wejdzie w życie zakaz sprzedaży spalinowych samochodów, co oznacza pozostanie w ofercie jedynie pojazdów zeroemisyjnych. Możemy się z tym zgadzać lub nie, ale taka, przynajmniej na chwilę obecną, rysuje nam się rzeczywistość. Nie pozostaje nam nic innego jak oswojenie się z tą rewolucyjną i trudną dla entuzjastów tradycyjnej motoryzacji zmianą. Ale jak tego dokonać?

Głównym problemem wydaje się być psychologiczna bariera jaką tworzy w człowieku lęk przed elektryfikacją. Brak wcześniejszego kontaktu z elektrykami, częste problemy z infrastrukturą ładowania, bądź jej brak, wysoka cena, kryzys energetyczny na świecie, czy zamiłowanie do ogromnych, pięknie brzmiących, lecz mało ekologicznych silników. Powodów, które mogą zniechęcać nas do elektryków jest wiele. Jako fani motoryzacji nie możemy jednak pozwolić, żeby ta kreśląca się, pozornie ponura wizja, odebrała nam to, co kochamy najbardziej – pasję. Dlatego warto już teraz powoli przełamywać wszelkie lęki. A jaki jest najlepszy sposób na złamanie psychologicznej bariery? Konfrontacja!

Oko w oko z EQ

Muszę przyznać, że sam taką barierę w sobie odczuwałem. Moje dotychczasowe doświadczenie z elektrykami nie było zbyt obfite, choć nawet różnorodne. Zasmakowałem swego czasu pioniera tego nurtu – BMW i3, miałem też okazję pojeździć chwilę Teslą Model S i zaliczyć sprint do setki podstawowym Taycanem. Te doświadczenia były jednak zbyt krótkie, żeby dać mi jakkolwiek właściwy obraz jazdy elektrycznym samochodem. Dlatego bardzo ucieszyłem się z zaproszenia na EQ Tour. 

EQ Tour to cykl szkoleń oferowany przez dealerów Mercedes-Benz, podczas których uczestnicy pod okiem profesjonalnych instruktorów mogą zapoznać się z całą gamą elektrycznych modeli z gwiazdą na masce i przekonać się na własną rękę jak jeżdżą i czym różnią się od tradycyjnych modeli. Event zapowiadał się bardzo ciekawie, więc pełen podekscytowania stawiłem się we wtorkowe popołudnie w siedzibie Mercedes-Benz Sobiesław Zasada Automotive w Krakowie.

Na powitanie na uczestników czekał bufet słodkich i słonych przekąsek, co zapewniło nam idealną rozgrzewkę i dobry nastrój przed zbliżającą się konfrontacją z elektrykami. Po kolejnym słodkim deserze i filiżance kawy byliśmy gotowi, żeby rozpocząć szkolenie. Składało się ono z dwóch części: części teoretycznej w formie wykładu, a następnie części praktycznej – około dwugodzinnej przejażdżki po malowniczej trasie wokół Krakowa przygotowanej przez organizatorów.

W trakcie wykładu mogliśmy poznać sylwetki wszystkich zelektryfikowanych modeli Mercedesa, a także posłuchać o planach marki na przyszłość. Do 2030 roku Mercedes planuje całkowicie zelektryfikować swoją gamę, a do najświeższych na rynku EQS SUV i EQE SUV już niedługo dołączy EQG! Na wieść o tym ostatnim z rogu salonu złowrogo spogląda na nas potężne zielone G63, choć przyznam, że mocno ciekawi mnie finalna wersja jego elektrycznej interpretacji. Bardzo przypadły mi do gustu liczne przykłady i anegdoty z codziennego użytkowania, które przytaczał nam instruktor w celu lepszego zobrazowania realnych zasięgów poszczególnych modeli (700 km w EQS pod tym względem imponuje), a także szczere i otwarte podejście do tematu, że elektryczny samochód nie jest dla każdego. Nie była to próba przekonania nas, jak wspaniałe są elektryczne samochody, a bardziej prezentacja ich jako ciekawej do rozważenia alternatywy dla tradycyjnych modeli, co wydaje mi się rozsądnym i uczciwym podejściem. Teoria przyswojona, byliśmy zatem gotowi, by zasiąść za kierownicą!

W drogę z flotą elektrycznych Mercedesów!

Nasz peleton tego dnia był naprawdę różnorodny. Składał się z modeli: EQA 250, EQB 300, EQV 300, EQE AMG 43, EQS 580 i hybrydowego GLE 350de, a w każdym z nich towarzyszył nam instruktor. Zależało mi na rozpoczęciu od najmniejszego w gamie EQA i dalszym stopniowaniu emocji, dlatego błyskawicznie zająłem miejsce za jego kierownicą. Pierwsze kilometry spędziłem na testowaniu inteligentnej rekuperacji, czyli systemu odzyskującego energię elektryczną przy hamowaniu. W praktyce pozwala ona wyhamować samochód do zera nie używając pedału hamulca. Mercedes oferuje różne poziomy siły rekuperacji, sterowane manetką przy kierownicy. Jednym z nich jest tryb automatyczny, który sam przy pomocy kamer i radarów dostosowuje siłę rekuperacji do aktualnych warunków na drodze i przyznam – spisał się znakomicie podczas całej podróży.  

Trasa prowadziła po malowniczych drogach wokół Krakowa i była odpowiednio zbalansowana obejmując fragment po mieście, pozamiejskie kręte odcinki, a także autostradę. Tempo nadawał samochód prowadzący, a legenda głosi, że w jednym z pojazdów można też było spotkać tajemniczą Panią z Mercedesa… Samochodami wymienialiśmy się mniej więcej co 20 minut, co pozwoliło nam zasmakować każdego z nich, choć oczywiście nie na tyle żeby zdążyć wyrobić sobie konkretną opinię. Jednak cel szkolenia jest inny, istotą jest zebrać jak najwięcej doświadczeń w dostępnym czasie, a do tego wybrana forma pasowała idealnie. 

Z EQA przesiadłem się do hybrydowego GLE 350de. Hybryda typu plug-in bazująca na silniku diesla wydaje się tu być ciekawym i kompromisowym rozwiązaniem dla osób, które nie widzą w swoim garażu miejsca na pełnego elektryka. Według producenta samochód przejedzie na samym prądzie aż 100 kilometrów. Następny w kolejce był EQS. Nie będę ukrywał, że komfort i to jak samochód płynie zrobiło na mnie duże wrażenie, choć tak naprawdę tego się spodziewałem. Z głową wspartą na wygodnej poduszce spędziłem te kilka luksusowych kilometrów m.in. na testowaniu funkcji wyświetlania na szybie wskazówek nawigacji w formie rozszerzonej rzeczywistości. Przyznam, że duże strzałki w 3D na przedniej szybie dają dużo frajdy…

Po EQS-ie przyszła pora na ciekawostkę w tym zestawieniu, czyli EQV. Elektryczny van zaskakiwał przede wszystkim…rozmiarem. Rzadko mam okazję jeździć tego typu pojazdem, ale i tutaj elektryczny napęd sprawdzał się bardzo dobrze. Z uwagi na rozmiar odczucia z szybkości reakcji na wciśnięcie gazu robiły jeszcze większe wrażenie. Z EQV przesiadłem się do samochodu, na który najbardziej czekałem – EQE 43 AMG. 

476 koni i 4,2 s do setki zapowiadały ekscytujący przejazd. Szczęśliwie przypadł mi w udziale całkiem szybki odcinek trasy, więc postanowiłem to wykorzystać – “mogę wdepnąć?”, zapytałem instruktora. “Jasne, przełączę Ci w Sport+”. Wcisnąłem pedał przyspieszenia do podłogi, a samochód odwzajemnił się brutalnym uderzeniem w plecy, Zrobił to z niesamowitą łatwością, w dodatku z podłożonym dźwiękiem silnika V8, który brzmiał zaskakująco dobrze. Następnie powtórzyliśmy tą samą operację, tym razem w zupełnej ciszy. Kolejne uderzenie głową z zagłówek. Te kilka chwil wystarczyło, żeby udowodnić sobie, że elektryki także potrafią być generatorem przyjemności i emocji.

Z nadzieją w przyszłość

Końcowy fragment trasy pokonałem w EQB już bez większych przygód, ale bardzo komfortowo. Na tym zakończyła się nasza podróż z elektrykami od Mercedesa. To co zabrałem do domu (oprócz super bidonu ze swoim imieniem i logiem EQ) to zdecydowanie większa świadomość tematu (obok którego do niedawna sam przechodziłem obojętnie), co uważam za dużą wartość samego szkolenia. Bez wątpienia moim faworytem tego dnia był EQE 43 AMG i jego brutalne przyspieszenie, ale równie miło wspominam choćby kompaktowe EQA, które świetnie odnajdzie się w miejskim krajobrazie. Każdy z samochodów był wyraźnie inny, co tylko potwierdza jak poważnie Mercedes podchodzi do elektryfikacji i jak szeroką gamę oferuje.

Inicjatywy takie jak EQ Tour od Mercedesa są świetnym sposobem na przełamanie lęku przed elektryfikacją. Warto wyrobić sobie opinię doświadczając tego na własnej skórze, nawet jeśli jesteśmy obecnie sceptykami. Jeśli pojawi się u Was okazja na doświadczenie jazdy elektrycznymi samochodami – wykorzystajcie ją! Nie obiecuję Wam, że je polubicie, ani że znikną wszelkie uprzedzenia. Ale zyskacie spojrzenie na coś, co już niedługo będzie dotyczyć każdego z nas. Im szybciej nauczymy się czerpać przyjemność z elektryków, tym lepiej i zdrowiej dla naszej pasji. Nawet jeśli na niedzielną przejażdżkę nadal wybierzemy nasze paliwożerne i głośne zabawki.

Podziękowania za zaproszenie dla Mercedes-Benz Sobiesław Zasada Automotive.

Co to był za rok!

2022 rok był dla nas prawdziwym rollercoasterem wrażeń! Świętowanie 5-tych urodzin ŚnG, start bloga, bardzo udany sezon regularnych spotkań, genialne wyjazdy do Le Mans, Berlina, na Maltę, czy do Czech, a także pierwsze w historii ŚnG Classic. W tym materiale zabierzemy Was w krótką podróż w czasie, żeby przypomnieć sobie najważniejsze momenty minionego roku!

5 lat ŚnG

W 2022 roku Śniadanie & Gablota obchodziło swoje 5-te urodziny. Ten ważny dla nas moment celebrowaliśmy hucznie praktycznie przez cały rok. Zaczęliśmy już w styczniu na pierwszym zimowym ŚnG w Warszawie, gdzie Bart przywitał cały zespół pięknym tortem. Ta miła niespodzianka okazała się być zapowiedzią najlepszego roku w historii naszej działalności. 

Miesiące mijały, a my świętowaliśmy dalej. Chcieliśmy delektować się tym jubileuszowym sezonem i nacieszyć w pełni każdym wydarzeniem i każdym wyjazdem, które tworzyliśmy z Wami w tym roku, a przede wszystkim docenić tą niesamowitą społeczność, którą przez 5 lat udało nam się zbudować. Zorganizowaliśmy dla Was w tym roku 23 eventy, na których zjedliśmy wspólnie masę pysznych śniadań. Wisienką na torcie był kończący sezon wyjazd na Maltę, gdzie jako prezent na 5-te urodziny postawiliśmy flagi ŚnG na wyspie pod palmami.

ŚnG on the road

2022 rok upłynął nam pod znakiem zagranicznych wypraw. Każda była na swój sposób wyjątkowa, ale zacznijmy od tej najbardziej spektakularnej – Le Mans Classic. Dzięki naszym partnerom z Team Bołtowicz mogliśmy spełnić nasze marzenie i doświadczyć historii wyścigu Le Mans na własnej skórze, a nawet nocować w legendarnym Hotelu de France. Ilość emocji jaką generuje w człowieku LMC zwala z nóg, co postaraliśmy się ująć słowami w naszej relacji.

Wiosną wybraliśmy się do Czech na mały roadtrip naszymi śniadaniowymi Škodami, aby uczcić 125-lecie historii marki. Pojeździliśmy urokliwymi drogami Dolnego Śląska i Bohemii, odwiedziliśmy prywatną kolekcję Rheincars, wpadliśmy do Narodowego Muzeum Techniki w Pradze, a wycieczkę skończyliśmy wizytą w Muzeum Škody w Mladá Boleslav. Relację z tej podróży znajdziecie tutaj.  

W sierpniu ponownie odwiedziliśmy Berlin, gdzie już po raz trzeci zorganizowaliśmy Śniadanie & Gablotę, ale tym razem w nowym miejscu! Ugościli nas nasi przyjaciele z Espresso GT w niezwykle klimatycznym Craftwerk Berlin. I musimy przyznać, że atmosfera jaka panowała na wydarzeniu i ludzie, których poznaliśmy utwierdziły nas w przekonaniu, że zmiana była strzałem w dziesiątkę! Zobaczcie galerię z Berlina tutaj.

Sezon zakończyliśmy niesamowitą wyprawą na Maltę do naszych przyjaciół ze społeczności Rotta. Przeżyliśmy niezapomniany roadtrip po malowniczych drogach wyspy, odwiedziliśmy kilka prywatnych kolekcji, przepłynęliśmy się jachtem, a na koniec zrobiliśmy pierwsze w historii ŚnG pod palmami. Zajrzyjcie do naszej relacji z tej wyprawy.

ŚnG Classic

2022 rok to także narodziny cyklu ŚnG Classic. Razem z ekipą Youngtimer Warsaw zaprosiliśmy Was do Pałacu Zegrzyńskiego na nasze pierwsze wydarzenie poświęcone klasycznej motoryzacji. Idea spotkała się z bardzo pozytywnym odbiorem, a teren wokół Pałacu zapełnił się licznymi klasykami i youngtimerami. Galerię z tego wydarzenia znajdziecie tutaj, a do klasycznej formuły na pewno wrócimy w przyszłym roku!

Wernix

W 2022 roku wystartowaliśmy z ideą Wernixu. Poprzez małe wernisaże chcemy wspierać młodych i zdolnych artystów i dać im przestrzeń do zaprezentowania swoich talentów. Podczas Śniadań w Łodzi, Berlinie i Krakowie swoje obrazy pokazały nam Justyna Mirowska – mirovvska i Marta Matuszczyk-Romańska – Martha No1. W nadchodzącym roku na pewno zorganizujemy dla Was kolejne wernixy!

ŚnG Blog

W lutym zaprezentowaliśmy Wam naszą nową stronę internetową i wystartowaliśmy z blogiem! Wojtek, Sławek, Rafał, Maciek i Szymon dostarczyli dla Was 55 artykułów, z którymi koniecznie zapoznajcie się, jeśli jeszcze ich nie czytaliście. Zabieramy Was w nich m.in. na Nurburgring, do Japonii, na Polski Konkurs Elegancji, czy do Kazimierza Dolnego. Opowiadamy Wam też o historii silnika Wankla, o legendarnej Grupie C, czy historycznych polskich eskapadach dookoła świata. Wreszcie dzielimy się wrażeniami z jazdy Lamborghini Gallardo, Clio V6, czy Alpine A110S. Niedawno ruszyliśmy również z cyklem wywiadów. A już w styczniu kolejne materiały!

A co w 2023?

To był bez wątpienia wspaniały rok, prawdopodobnie najlepszy w naszej historii, ale nie zamierzamy się zatrzymywać! W 2023 chcemy podnieść poprzeczkę jeszcze wyżej. Już teraz planujemy dla Was kolejne zagraniczne podróże i wydarzenia, z pewnością wrócimy do Berlina, chcemy też rozszerzyć nasz zasięg o kolejną europejską stolicę. Spodziewajcie się także kolejnych ŚnG Classic i Wernixów. Zdradzimy Wam też, że pracujemy nad własnym merchem, który chcemy przygotować dla Was na nadchodzący sezon. Jesteśmy przekonani, że rok 2023 będzie jeszcze piękniejszy niż obecny!

Z tego miejsca gorąco dziękujemy Wam wszystkim za to, że od 5 lat jesteście z nami i nieustannie nas wspieracie i motywujecie do działania. Jesteśmy dumni, że mamy taką społeczność! Dziękujemy także naszym genialnym partnerom, którzy umożliwiają nam spełnianie kolejnych marzeń. Dziękujemy wszystkim fotografom za ich nieocenioną pracę. To był piękny rok, dziękujemy Wam i życzymy Wam wszystkiego dobrego w 2023 roku. Do zobaczenia!

Zdjęcia: Maciek Jasiński, Wojtek Szoka, Podi, Michał Bolzega, Bartosz Pietrzak, Darek Kurkowiak, Eugene Tkachenko, Autophotomotive, Rafał Pilch, Romek Rudnicki, Paweł Kędzia

Weekend w rytmie Rotta – poznajemy kulturę motoryzacyjną Malty!

Słoneczna i ciepła październikowa Malta – idealne miejsce żeby mocnym akcentem zakończyć tegoroczny śniadaniowy sezon. Razem z wierną ekipą z Polski wybraliśmy się na tę piękną wyspę, aby poznać lokalną kulturę motoryzacyjną, wznieść toast za 5 lat ŚnG, zjeść dobre śniadanie i…niespodziewanie przepłynąć się jachtem. Wszystko w towarzystwie genialnych miejscowych petrolheadów. Zapraszamy na weekend w rytmie Rotta. Zapnijcie pasy!

Prolog

O Malcie i tamtejszej kulturze motoryzacyjnej pisaliśmy już sporo w relacji Sławka z jego ubiegłorocznych wakacji. Gdy po wyjeździe pełen emocji wrócił do tajnej siedziby Śniadania & Gabloty i opowiedział nam czego doświadczył na wyspie, wiedzieliśmy jedno – musimy zrobić tam Śniadanie! Wszystko za sprawą prężnie działającej na miejscu lokalnej społeczności motoryzacyjnej Rotta. Jej założyciele, Matthew i Andrea, poprzez liczne aktywności i wydarzenia integrują entuzjastów motoryzacji na Malcie, dając im przestrzeń do dzielenia się pasją. Szczęśliwi, że odnaleźliśmy maltańskie ŚnG nie mogliśmy nie wykorzystać okazji, żeby zrobić wspólnie coś wyjątkowego!

Sławek na wakacjach nie próżnował i dzięki swoim nadzwyczajnym umiejętnościom miękkim, podsycanym smakiem lokalnego Ciska, błyskawicznie zaprzyjaźnił się z przepełnionymi pozytywną energią chłopakami z Rotta. Mogliśmy więc oficjalnie rozpocząć drogę do pierwszej edycji ŚnG pod palmami. Przygotowania ruszyły już w zeszłym roku. Chcieliśmy przede wszystkim, żeby nasza pierwsza podróż na Maltę pod znakiem Śniadania była przetarciem szlaków przed regularną obecnością na wyspie flag ŚnG. 

Razem z Matthew i Andreą zaczęliśmy obmyślać plan na maltański prolog… Z początkowego pomysłu na wspólne Śniadanie na Malcie szybko wyrósł weekend pełen motoryzacyjnych przygód. Chłopaki zaproponowali, że oprócz samego wydarzenia, zorganizują też dla nas road trip po wyspie, gdzie poznamy kilku podobnych nam pasjonatów i zobaczymy parę ciekawych motoryzacyjnie miejsc. Brzmiało jak wymarzony wakacyjny weekend z domieszką benzyny. 

Poziom ekscytacji rósł z każdą kolejną zajawką dotyczącą wyprawy ujawnioną przez chłopaków z Rotty. Termin wyprawy ustaliliśmy na ostatni weekend października, aby trafić w najprzyjemniejszą do podróżowania temperaturę. W międzyczasie zebraliśmy szaloną 13-osobową grupę, która zaufała nam w ciemno i stanowiła naszą polską ekipę wyjazdową na maltański debiut. Towarzystwo zapewnione, bilety kupione, flagi spakowane – jesteśmy gotowi. Lecimy na Maltę!

Już z okien samolotu dostrzegliśmy jak mała jest to wyspa, mając ją całą w zasięgu wzroku. Malta ma zaledwie 316 kilometrów kwadratowych. Z pogodą trafiliśmy idealnie, choć o to nietrudno – słońce świeci tam ponad 300 dni w roku. Pierwszy dzień upłynął nam spokojnie na spacerach po okolicy, wspólnym obiedzie i posiadówce przy hotelowym basenie na dachu. Wszyscy z niecierpliwością czekaliśmy na piątek – dzień road tripa!

W drogę!

8:00 rano, punkt zbiórki pod jednym z pobliskich hoteli. Zbliżając się do miejsca docelowego już z daleka dostrzegamy na parkingu pięknego klasycznego Jaguara XK120. To jeden z samochodów, które będą nas wozić tego dnia. Chłopakom z Rotty udało się zebrać sporą grupę entuzjastów chętnych urwać się w piątek z pracy, żeby pokazać nam wyspę i spędzić z nami trochę czasu. Flotę uzupełniają Lancia Delta LX, VW Beetle, MG Midget, Daihatsu Charmant, Ford Sierra i Toyota Vitz (japoński Yaris). 

Po zapoznaniu się z całą maltańską ekipą i krótkiej miłej pogawędce rozsiadamy się w samochodach. Na początek przypada mi VW Beetle z 1974 roku, nazwany przez właścicielkę “Bertha”. Yanika to wielka pasjonatka klasycznych samochodów, często biorąca udział w aktywnościach Rotty, a prywatnie – dziewczyna Andrei. Popularny Garbus okazuje się być całkiem przestronnym w środku samochodem, spokojnie mieszcząc w sobie 4 osoby. Plan na ten dzień jest bogaty, więc szybko ruszamy w drogę.

Pierwszym celem wyprawy jest kawiarnia z widokiem na morze na południu wyspy. Yanika opowiada nam po drodze historię Berthy, której jest dziesiątym właścicielem. Zanim samochód trafił w jej ręce brał udział w pożarze, wymagał więc kompletnej renowacji. Po 3 latach pracy udało jej się doprowadzić samochód do obecnego stanu, którym cieszy się podczas weekendowych przejażdżek i uczestnicząc w rozmaitych zlotach i wydarzeniach na wyspie.

Po wyjechaniu z miasta kierujemy się na bardzo malowniczą część wyspy z licznymi serpentynami biegnącymi wzdłuż brzegu. Trasa upływa nam na podziwianiu pięknych widoków, a uroczy dźwięk legendarnego boksera w tle towarzyszy kolejnym ciekawym opowieściom Yaniki o życiu na Malcie. Naładowani pozytywną energią naszej pierwszej przewodniczki zatrzymujemy się na kawę.

Na parkingu właściciel Jaguara, Anthony, pokazuje nam przygotowany przez siebie album z odbudowy swojego samochodu. Ma w nim udokumentowaną całą historię egzemplarza, szczegółowe zdjęcia z procesu renowacji, a nawet screeny rozmów i negocjacji z poprzednim właścicielem. Kryje się za tym niesamowita historia walki o sprowadzenie pojazdu z USA na Maltę. Od momentu kupna i przesłania pieniędzy do transportu samochodu na wyspę minęło ponad 20 miesięcy, pełnych nieprzyjemności, niesłowności i formalnych batalii z poprzednim właścicielem, który nie chciał przekazać samochodu Anthony-emu. Jednym z momentów, które ruszyły sprawę do przodu było… rozpoznanie adresu sprzedającego na jednym ze zdjęć na Facebook-u i udana lokalizacja miejsca przy użyciu map satelitarnych Google, co ostatecznie umożliwiło lokalnym władzom wyegzekwowanie transportu. 

Od tamtego momentu emerytowany Anthony mógł rzucić się w wir renowacji, która pochłonęła go całkowicie przez kolejne 1,5 roku. Pracując często po 12 godzin dziennie w swoim garażu, wzorując się na zdobytych książkach dokumentujących każdy szczegół Jaguara XK120 (które notabene kosztowały go 5000 Euro!) doprowadził swój samochód do stanu konkursowego, z którego w końcu może czerpać satysfakcję jeżdżąc drogami Malty. Poznaliśmy niezwykłą historię więzi człowieka z samochodem, co zdecydowanie nadaje jeszcze większą wartość temu pięknemu Jaguarowi XK120 z 1954 roku. 

Sporo wrażeń, a jeszcze nie minęła dwunasta… Dopijamy ostatni łyk kawy i możemy ruszać dalej. Przesiadam się do najmłodszego w grupie, 20-letniego Massimo. Tylna kanapa w Lancii Delcie nie zapewnia zbyt dużo miejsca na głowę, ale komfort rekompensuje wygodna narzuta na fotele, specjalnie przygotowana na ten dzień przez naszego kierowcę. Massimo opowiada nam, że zawsze chciał mieć Lancię Deltę i ponad rok temu udało mu się taką zdobyć. Teraz jego planem jest przekształcenie wersji LX w HF Turbo. Zapytany czy drogi na Malcie się nudzą, nie ukrywa, że po pewnym czasie zna się tu wszystko na pamięć, ale nadal są niezwykle piękne, a czasem dla urozmaicenia można skoczyć promem na pobliską Sycylię.

Dojeżdżamy do dawnej stolicy Malty – Mdiny. Czeka nas tutaj krótki spacer po tym urokliwym średniowiecznym mieście. Nie mamy zbyt wiele czasu, ale udaje nam się zajrzeć do paru klimatycznych miejsc i zwiedzić kilka pięknych uliczek, które zdecydowanie utwierdzają nas w przekonaniu, że warto wrócić tu na dłuższe zwiedzanie.

Na kolejnym odcinku towarzyszy mi Kurt w Daihatsu Charmant, który zawozi mnie na drugi koniec wyspy na punkt widokowy nad wioską Popeya. To osada stworzona na potrzeby filmu, a obecnie przekształcona w park rozrywki. Położona jest nad piękną zatoką Anchor Bay, a klif na którym zaparkowaliśmy okazał się fantastyczną scenerią do zdjęć. Stamtąd udaliśmy się na obiad w lokalnej restauracji, a w międzyczasie dołączyła do nas sympatyczna para ubrana na żółto pod kolor swojego Porsche 914. Narodowym daniem Malty jest królik i w tym specjalizował się lokal, do którego trafiliśmy. W trakcie oczekiwania na potrawy poczęstowano nas także lokalnymi przekąskami – słodką chałwą, żarobliwie nazywaną przez miejscowych “piaskiem z cukrem” i charakterystycznymi krakersami galetti z pastą z fasoli. 

Kulinarna przerwa upływa nam na miłych rozmowach z naszymi gospodarzami. Poznaję Stefano, który jest wielbicielem klasycznych Fordów. Oprócz Sierry podążającej w naszym konwoju posiada jeszcze Fiestę Mk1, Escorta Mk1, Escorta Mk2 na początku renowacji i… Forda Pumę. Co ciekawe Sierra po 13-letnim postoju w garażu ma przebieg zaledwie 20 tysięcy mil, a Stefano ma jeszcze w rodzinie Peugeot-a 405 z przebiegiem 2 tysięcy mil i fabryczną folią na fotelach! Poznaję też w końcu Andreę, który obiecuje mi, że teraz moja kolej na zajęcie drugiego fotela w MG Midget. Nie ukrywam, że uwielbiam kabriolety i to właśnie tej przejażdżki najbardziej nie mogłem się doczekać.

Kolekcje marzeń

Z pełnym brzuchem po świetnym obiedzie ostrożnie wtaczam się do MG. I tu mocne zaskoczenie. Samochód, który z zewnątrz wygląda jak miniatura prawdziwego pojazdu pozwala mi w pozycji leżącej wyprostować swoje nogi. Magia. Kolejnym etapem wyprawy są wizyty w 3 niezwykłych kolekcjach. Droga do pierwszej z nich znów jest pełna pięknych widoków na morze i bardzo się cieszę, że pokonuję ten odcinek z wiatrem we włosach. Przemierzając kolejne kilometry Andrea opowiada mi o kulisach działania Rotty. Lokalna kultura motoryzacyjna jest bogata i ludzie chętnie biorą udział w licznych inicjatywach, co napędza działania chłopaków. Razem z Matthew poświęcają prawie 100% swojego czasu na rozwój bloga i swoich wydarzeń. Słuchając Andrei czuję od niego pewien powiew wolności i satysfakcji z pogoni za marzeniami, co bardzo mi imponuje. 

Pierwszą z kolekcji, którą zwiedzamy jest The Malta Classic Car Collection. To muzeum prezentujące samochody lokalnego kolekcjonera Carola Galei. Znajdujemy tutaj m.in. Jaguara E-Type, wiele klasycznych Alf Romeo, ale największe wrażenie robi na mnie ogromna liczba modeli i motoryzacyjnych pamiątek. Zadziwiające jak wiele samochodów udało się upchać w tak małej przestrzeni budynku muzeum. Zdecydowanie miejsce godne polecenia!

W dalszą drogę zabiera mnie Stefano. Sierra zaskakuje mnie niesamowicie komfortowymi fotelami i chyba po raz pierwszy tego dnia mam samochód, w którym mogę zapiąć pasy. Kierujemy się teraz do jednego z garaży Anthony’ego, właściciela Jaguara. Anthony całe swoje zawodowe życie spędził na handlowaniu jachtami. Gdy przeszedł na emeryturę jego żona namawiała go, żeby znalazł sobie nową pasję, którą będzie mógł cieszyć się w domowym zaciszu. Jej wyjątkowe wsparcie skierowało go w stronę klasycznych samochodów, na które po wielu latach ciężkiej pracy mógł sobie w końcu pozwolić. Anthony założył sobie cel, że zbierze przedstawicieli z każdego dziesięciolecia począwszy od lat 20. do lat 80. W garażu spotykamy m.in. legendarnego Forda T, klasycznego Rolls Royce-a, bardzo ciekawe i niespotykane Ghia 1500 GT, czy 1 z 4 zachowanych egzemplarzy Sunbeam Talbot z 1954 roku. Do każdego z samochodów Anthony posiada własnoręcznie zrobiony album i o każdym pojeździe opowiada z równie niesamowitą pasją. 

Zachwyceni kolekcją Anthony’ego ruszamy do ostatniego punktu w planie naszej piątkowej wyprawy. Tym razem poznajemy Marka, który gości nas w swoim przepięknie urządzonym garażu. Przeglądając przed wyjazdem różne zdjęcia ukazujące motoryzacyjną Maltę moją uwagę zwracała częsta obecność pewnej włoskiej rajdowej legendy, którą właśnie mam przed swoimi oczami. W samym centrum klimatycznego “showroom-u” na ruchomym podeście kręci się Lancia Stratos. Mark jest wielkim fanem włoskiej motoryzacji. Do tego stopnia, że zrobił sobie tatuaż na sercu z motywem Alfy Romeo, co tłumaczy widok 4 modeli tej marki w jego garażu. Oszołomieni i wykończeni ilością wrażeń w trakcie całego dnia kończymy pierwszą część atrakcji i udajemy się do hotelu. Po tym czego doświadczyliśmy długo nie zaśniemy tej nocy, więc nakręceni pozytywną energią ruszyliśmy jeszcze w miasto, żeby zobaczyć co Malta oferują nocą…

Niespodzianka

Sobota była dla nas dniem odpoczynku. Nie mieliśmy tego dnia żadnych konkretnych planów, mogliśmy więc naładować akumulatory i poświęcić czas na relaks na plaży, czy na zwiedzanie okolicznych miasteczek i stolicy Malty – Valetty. Leniuchowanie przerywa nam wiadomość od Matthew, który oznajmia, że Anthony tak bardzo nas polubił, że zaprasza na rejs swoim jachtem! 

Nie trzeba było długo nas przekonywać. O 17:00 wszyscy zebraliśmy się w porcie w Msida i wyruszyliśmy w 2-godzinny rejs wokół Valletty i jej zatoczek przy wspaniałym zachodzie słońca i opowieściach Anthony-ego. To był piękny wieczór, w którym mogliśmy trochę zwolnić, nacieszyć się swoim towarzystwem i docenić uroki Malty.

Po rejsie Anthony zabrał nas jeszcze do drugiego swojego garażu, gdzie obok m.in. Jaguara E-Type i Porsche 356, trzymał polskiego Fiata 126p, który należał do jego ojca, a teraz zajmuje zaszczytne i sentymentalne miejsce w jego kolekcji. 

Śniadanie pod palmami

Nadszedł kulminacyjny punkt całego wyjazdu – niedzielne Śniadanie! Na Malcie z uwagi na wysokie temperatury życie zaczyna się wcześnie, dlatego wydarzenie startowało już o 8:00 rano, gdy krakowscy śniadanioholicy zwykle przewracają się dopiero na drugi boczek. 

Miejscem spotkania był przepięknie położony nad samym wybrzeżem parking Narodowego Akwarium Malty. Pogoda nas nie zawiodła, co oznaczało jedno – było fantastycznie! Pojawiło się dużo pięknych samochodów i wspaniałych ludzi. Maltańczycy są bardzo otwarci i sami chętnie podchodzili, żeby nas poznać. Z zaciekawieniem wypytywali o Polskę i nasz pomysł wyprawy na Maltę i dzielili się z nami swoimi historiami. Anthony zdecydował się tego dnia wyciągnąć z garażu Talbota, pojawiły się też m.in. dwie Lancie Delty Integrale, czy Porsche 911 Safari. Jego właściciel nie tylko pozwolił nam podpisać się na swoim niezwykłym projekcie, ale też znalazł zaszczytne miejsce na naszą śniadaniową naklejkę. Okolica wydarzenia okazała się też popularnym miejscem niedzielnych przejażdżek, co zapewniło trochę dodatkowych atrakcji w postaci licznych klasyków i supersamochodów kręcących się w pobliżu.

Zobaczcie pełną galerię ze Śniadania na Malcie!

Sharing a passion

Cały event upłynął nam na licznych rozmowach i chłonięciu świetnej atmosfery, którą stworzyli nasi przyjaciele z Malty. Jesteśmy bardzo szczęśliwi i wdzięczni ekipie Rotty, że włożyli tyle serca w ten szalony pomysł i mogliśmy cieszyć się Śniadaniem & Gablotą pod palmami. Cały weekend był wspaniałą podróżą po kulturze motoryzacyjnej Malty i historiach jej reprezentantów. Przez te kilka dni doświadczyliśmy niezapomnianych wrażeń i po raz kolejny przekonaliśmy, że w naszej pasji najważniejsi są ludzie, a samochody to tylko miły dodatek. Dzięki Rotta!

Zdjęcia: Maciek Jasiński, Rafał Pilch

Śniadanie & Gablota Malta 2022

Kolejny wyjątkowy moment w historii Śniadania & Gabloty za nami. Razem z naszymi przyjaciółmi z Rotta zorganizowaliśmy Śniadanie na cudownej i słonecznej Malcie! Pomysł, który rok temu odważnie zakwitł w naszych głowach, w ostatni weekend października stał się rzeczywistością. Nie byłoby to możliwe bez wsparcia niezwykle przyjaznej i otwartej lokalnej ekipy Rotta, która niesamowicie ugościła nas na miejscu, a także bez towarzystwa naszej wspaniałej ekipy wyjazdowej z Polski.

Niedzielne Śniadanie było punktem kulminacyjnym naszego wyjazdu na Maltę. Miejscem spotkania był przepięknie położony nad samym wybrzeżem parking Narodowego Akwarium Malty. Pogoda nas nie zawiodła, co oznaczało jedno – było fantastycznie!

Dziękujemy bardzo wszystkim obecnym na wydarzeniu, wspaniałej ekipie Rotta za ich organizacyjną pracę oraz naszym gościom z Polski, którzy byli z nami w ten wyjątkowy weekend na Malcie. Już niedługo na blogu pojawi się relacja z całego weekendu, w tym z emocjonującego road tripa po malowniczych drogach wyspy, który zorganizowała dla nas Rotta.

Tymczasem poniżej w galeriach Maćka i Rafała zobaczcie jak ugościła nas maltańska społeczność samochodowa w trakcie pierwszego ŚnG Malta!

Z wizytą na Polskim Konkursie Elegancji

Weekend kończący tegoroczny sezon był dla nas prawdziwie królewski! Zanim zjedliśmy z Wami śniadanie w Pałacu Zegrzyńskim, wybraliśmy się z wizytą do innego równie urzekającego miejsca – Pałacu Rozalin. To właśnie tam miał miejsce finał Polskiego Konkursu Elegancji, skupiający w sobie najciekawsze klasyczne samochody z naszego polskiego podwórka.

Większość z Was kojarzy zapewne znane międzynarodowe święta motoryzacji w Villa d’Este czy Pebble Beach, na których wyjątkowe klasyczne samochody z całego świata rywalizują o miano tego najbardziej onieśmielającego. Raz w roku Pałac Rozalin pod Warszawą staje się miejscem polskiej interpretacji tej formuły wydarzenia. Szeroko rozumiane konkursy elegancji są dość popuIarną częścią wielu imprez pojazdów zabytkowych, jednak tutaj mamy do czynienia z czymś zupełnie innym. Impreza jest zamknięta, a samochody konkursowe starannie wyselekcjonowane wśród nadesłanych zgłoszeń i zaproszonych gości. I musimy przyznać, że organizowany po raz szósty Polski Konkurs Elegancji (wcześniej znany pod nazwą Varsopolis) stoi na prawdziwym światowym poziomie!

Przystawka

Pierwszy opad szczęki zaliczyliśmy już na parkingu dla gości, krótko po przybyciu na miejsce. Niezorientowana osoba mogłaby pomyśleć, że to tam odbywa się konkurs. Spacerując między licznymi klasykami i sportowymi samochodami gości, naszą uwagę najbardziej przykuła granatowa Testarossa! O dziwo, bardzo jej w tym kolorze do twarzy. Właściciel zdecydowanie wie jak wyróżnić się z tłumu. 

Kawałek dalej spotykamy kolejną legendę – Ferrari F40 w towarzystwie Ferrari Testarossy i 512 TR. Serce bije mocniej, a nawet nie dotarliśmy do pałacu…

Zachwyceni tym, co zobaczyliśmy na parkingu skierowaliśmy się na główny teren imprezy. Po drodze minęliśmy jeszcze pięknie odrestaurowane “Polskie Porsche” Patryka Mikiciuka, które zdobiło jeden z dziedzińców, a także trzy genialnie spersonalizowane Porsche 911 od CarBone. Nadszedł czas na samochody konkursowe!

Danie główne

W głównej rywalizacji brało udział około 30 samochodów, ustawionych na pięknej trawie przed pałacem. Wydarzenie prowadzili Patryk Mikiciuk i Anna Gańczarek. Mogliśmy dzięki temu usłyszeć historię każdego z samochodów, posłuchać komentarzy właścicieli, opowiadających o relacji ze swoimi pojazdami, a nawet doświadczyć dźwięku silników.

Nagrody przyznawane były w 4 kategoriach. Wyróżnione zostały Jaguar D-Type, Alfa Romeo 1750 GT Veloce, Cord 810, a zwyciężył dość spodziewanie, ale i zasłużenie niezwykle rzadki Fiat 8V Supersonic. Co ciekawe, jedna z nagród konkursowych dotyczyła parkingu dla gości. Zdobył ją miły starszy Pan we Fiacie O.S.C.A.

A co najbardziej nas urzekło? Nasze serca skradła pełna pasji historia ojca z synem, którzy odbudowali w 3 lata od podstaw BMW E9, całość dokumentując w albumie setkami zdjęć z procesu odbudowy. Od tego czasu zrobili samochodem ponad 10 tysięcy kilometrów dzieląc się swoją historią z innymi. I nie zamierzają się zatrzymywać!

I to właśnie ludzie i ich niezwykłe historie są największą siłą Polskiego Konkursu Elegancji. Nie każdy się tam odnajdzie, ale jedno jest pewne – wydarzenie robi ogromne wrażenie i daje możliwość doświadczenia niesamowitych motoryzacyjnych opowieści.

Zdjęcia: Maciek Jasiński

Serdeczne podziękowania dla Agaty Ślepowrońskiej, dyrektor Polskiego Konkursu Elegancji za zaproszenie. Chętnie wrócimy!

3. Śniadanie & Gablota Kraków 2022

To było wspaniałe zakończenie sezonu w Krakowie! Niepewna aura i niska temperatura nie przeszkodziły Wam w tym, żeby po raz kolejny zapełnić parking w Strefie Błonia do ostatniego miejsca! Dziękujemy Wam za to, że kolejny rok jesteście z nami i tak licznie odwiedzacie nasze wydarzenia. Pięknie rozwija nam się nasza krakowska społeczność! Do zobaczenia na wiosnę 🙂

Zdjęcia: @jacekrk, @f.k_automotive, @rafalpilch_

Zdjęcia – @jacekrk

Zdjęcia: @f.k_automotive

Zdjęcia: @rafalpilch_

3. Śniadanie & Gablota Warszawa 2022

Ostatnie w sezonie ŚnG Warszawa w Forcie Mokotów tym razem okazało się deszczowe. Nie przeszkodziło to jednak najdzielniejszym, aby spotkać się tego dnia razem z nami w Schodkach i w miłej atmosferze zakończyć tegoroczny sezon! Dziękujemy Wam bardzo za odwiedziny w deszczu, jak i obecność przez cały sezon! Wielkie podziękowania dla naszych partnerów Team Bołtowicz i Quadrifoglio Polska za wsparcie i organizację warszawskich spotkań. Do zobaczenia w następnym sezonie!

Poniżej galeria od dwóch świetnych fotografów: KP Fotografia i MB x Photo!

Zdjęcia: MB x Photo

Zdjęcia: KP Fotografia